Filozofia, Biblia i sfera nadprzyrodzona

Posted by admin On Czerwiec - 4 - 2012 ADD COMMENTS

Derek Prince

Pod koniec 1962 roku pewien wykładowca filozofii Uniwersytetu w Kolumbii Brytyjskiej* wydał publiczne oświadczenie, w którym zaatakował wiarę w Boga i w Biblię jako w Słowo Boże. Kilku chrześcijańskich pastorów z Zachodniego Wybrzeża zaprotestowało przeciwko tym stwierdzeniom. W wyniku tego protestu wezwani zostali do publicznej dyskusji pod auspicjami Wydziału Filozofii Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Później propozycja ta została wycofana, lecz ponieważ wspomniani tu duchowni już ją przyjęli, poproszono ich o wygłoszenie przed zgromadzeniem uniwersyteckim dziesięciominutowych oświadczeń broniących ich wiary chrześcijańskiej. W spotkaniu tym, które miało miejsce 25 stycznia 1963 roku, wzięło udział około sześciuset studentów i pracowników wydziału.

Jednym z mówców był mgr DEREK PRINCE, wykładowca filozofii w King’s College w Cambridge. Niniejsza broszura zawiera tekst jego mowy wygłoszonej na Uniwersytecie w Kolumbii Brytyjskiej.

FILOZOFIA, BIBLIA I SFERA NADPRZYRODZONA

Gdy saduceusze wysunęli niesłuszny zarzut wobec Pisma, Chrystus odpowiedział: ?Czy nie dlatego błądzicie, ze nie znacie Pisma ani mocy Bożej?”. Chrystus przytacza tu dwa główne powody, dla których ludzie nie rozumieją chrześcijaństwa. Po pierwsze dlatego, że dokładnie nie wiedzą, czego Biblia rzeczywiście naucza. Po drugie dlatego, że nie mieli osobiście do czynienia z objawami mocy Bożej. Dlatego wypowiedź moja będzie przebiegała według następującego planu: najpierw obiektywnie przedstawię pewne aspekty nauk biblijnych w odniesieniu do filozofii, a następnie odsłonię przed wami niewielki fragment tego, co z własnego doświadczenia wiem na temat mocy Bożej.

BIBLIA I FILOZOFIA

1. Biblia stwierdza, że nie jest możliwe, aby ktokolwiek przy pomocy filozoficznych dyskusji czy rozmyślań poznał Boga w taki sposób, w jaki objawia Go Biblia. A zatem fakt, że sam filozof dochodzi do takiego samego wniosku, nie obala stwierdzeń Biblii, lecz w istocie je potwierdza. Gdyby filozoficzne rozmyślania mogły dostarczyć takiej wiedzy, wtedy Biblia byłaby zarówno niepotrzebna, jak i nieścisła.

2. Biblia stwierdza, że Bóg dal ludziom wystarczające ogólne dowody swego istnienia i swej mocy, oraz że fałszywe poglądy na te sprawy nie są wynikiem czysto rozumowej argumentacji, lecz że mają na nie wpływ moralne i duchowe elementy natury człowieka. Potwierdzeniem tego może być fakt, że wielu różnych filozofów, którzy próbowali rozstrzygnąć kwestię natury i istnienia Boga przy pomocy czysto rozumowej argumentacji, doszło do całkowicie odmiennych wniosków. Na przykład Arystoteles, Spinoza, Berkeley, Kant i tak dalej. W naukach takich jak arytmetyka czy geometria, które rzeczywiście są naukami czysto rozumowymi, takie rozbieżności nie powstają.

3. Biblia stwierdza, że pomimo dowodów dostarczonych przez Boga, ludzie czasami będą przeczyć istnieniu Boga. Wskazuje to, że takie zaprzeczenie jest oznaką ?głupoty” i że szczególnie dotyczy ono ludzi, którzy uważają siebie za ?mądrych”.

4. Biblia stwierdza, że zaprzeczenie istnienia Boga czy lekceważenie poglądów na temat Jego natury doprowadzi do sytuacji szkodliwej moralnie, duchowo i społeczne. Historia obfituje w przykłady tego rodzaju.

5. Poza gólnym faktem istnienia i mocy Boga objawionym niezależnie od Pisma, Biblia objawia Boga w sposób dużo pełniejszy i bardziej szczegółowy. Jednakże to pełniejsze objawienie ogranicza się do osób, które swym charakterem i duchowym doświadczeniem spełniają pewne warunki. Na przykład człowiek, który poszukuje takiego objawienia, musi być łagodny, bać się Boga, szczerze pożądać sprawiedliwości, pragnąć przeobrażenia przy pomocy odnowy swego umysłu i chcieć praktycznie stosować w swym życiu prawdy, jakie Biblia objawia. Człowiek, który nie spełnia tych warunków, może się spodziewać niewielkich lub żadnych korzyści z objawienia Pisma. Bóg nie proponuje złagodzenia mąki błądzącego umysłu. Natomiast ofiarowuje zaspokojenie szczerej i pragnącej duszy.

6. Biblia wyraźnie stwierdza, że celem Boga nie jest oparcie wiary chrześcijańskiej na filozoficznych argumentach. Mniej lub bardziej ciągła historia filozofii liczy sobie obecnie dwa tysiące pięćset lat. Wątpliwe jest, czy filozofowie osiągnęli już porozumienie co do problemów, które powinny być przedyskutowane, nie mówiąc już o żadnym rozwiązaniu tych problemów. A zatem to oczywiste, że jakakolwiek religia oparta na filozofii byłaby całkowicie niepewna i niezadowalająca.

7. Biblia stwierdza, że tam, gdzie warunki Boga zostaną spełnione, głoszenie ewangeliczngeo posłania zbawienia poprzez wiarę w Chrystusa będzie w sposób nadprzyrodzony potwierdzone przejawami mocy i działalności Ducha Świętego oraz że dzięki temu wiara będzie opierać się nie na ludzkiej filozofii, lecz na doświadczeniu mocy Boga.

POTWIERDZENIE BIBLII

Na potwierdzenie tego ostatniego punktu pokrótce opiszę teraz niektóre moje przeżycia. Kształciłem się w Wielkiej Brytanii jako stypendysta Eton College i King’s College* w Cambridge. Przez siedem lat studiowałem filozofię, uzyskałem stopnie B.A. i M.A.* i otrzymałem stanowisko wykładowcy (faktycznie profesurę) filozofii w King’s College w Cambridge, które zajmowałem przez dziewięć lat.

W swoich badaniach szczególnie zajmowałem się metodami definicji stosowanymi zarówno przez greckich filozofów, jak i współczesne systemy filozoficzne, takie jak np. logiczny pozytywizm. W tym okresie całkowicie odwróciłem się od chrześcijaństwa, które traktowałem jako mniej lub bardziej nieszkodliwe zajęcie dla starszych pań.

W 1940 roku doszedłem do wniosku, że obowiązkiem moim jako filozofa jest zbadanie Biblii, którą uważałem za pewien rodzaj systemu filozoficznego. Całkowicie odrzuciłem wszelkie teorie na temat Boskiego natchnienia i postanowiłem zbadać ją w taki sam sposób, jak badałem każdą inną książkę, przeczytać ją od początku do końca. Jednakże stwierdziłem, że jest to książka dziwnie trudna do zdefiniowania. Nie mogłem zdecydować się, czy była to filozofia, poezja czy mitologia, i nie potrafiłem znaleźć w niej żadnego wyraźnego posłania.

Mniej więcej rok później, w 1941 roku, przeżyłem nowe narodziny.1 Miało to miejsce w środku nocy w wojskowych barakach. Moc Boga spłynęła na mnie z taką siłą, że przez dwie godziny lub nawet dłużej leżałem rozciągnięty na podłodze. Nigdy dotąd nie słyszałem, aby ktokolwiek przeżył coś podobnego.

To przeżycie wywołało w moim życiu kilka wyraźnych, natychmiastowych, dalekosiężnych zmian, z których wymienię tu pięć:

Po pierwsze, Chrystus objawił mi się tak potężnie, że nigdy potem nie mogłem zwątpić, że On żyje.

Po drugie, Biblia natychmiast stała się dla mnie jasna i zrozumiała i nigdy potem nie zwątpiłem w jej natchnienie.

Po trzecie, natychmiast zostałem wyzwolony, bez żadnego wysiłku z mojej strony, z silnego, nałogowego pociągu do whisky i z notorycznego posługiwania się bluźnierczymi sformułowaniami i przekleństwami.

Po czwarte, chociaż do tej pory nigdy nie modliłem się, modlitwa i duchowa łączność z Bogiem stały się natychmiast dla mnie tak naturalne jak oddychanie.

Po piąte, natychmiast i radykalnie zmieniły się moje główne pragnienia, motywy i cele życia i w wyniku tego cały bieg mego życia odmienił się w ten sposób, że pociągnął za sobą wiele ważnych materialnych i osobistych ofiar z mej strony.

Miesiąc później, w tym samym baraku, po raz pierwszy przeżyłem to, co Biblia opisuje jako mówienie ?nieznanym językiem”2.

Do tej pory pamiętam mieszaninę lęku i zdziwienia, które opanowały mnie w chwili, gdy zdałem sobie sprawę, że język mój porusza się niezależnie od mojej woli pod wpływem jakiegoś niewidzialnego, tkwiącego we mnie czynnika. Od tego czasu sfera materialna i nadprzyrodzona przeplata się w moim życiu według wzoru, który zgadza się ze wzorem życia chrześcijanina opisanego w Nowym Testamencie.

W 1943 roku poprzez wiarę w Biblię, bez żadnych medycznych środków, całkowicie uzdrowiony zostałem z długiej choroby, która nie poddała się nieprzerwanemu rocznemu leczeniu w szpitalu.

Około 1950 roku prześwietlenia i badania kardiologiczne wykazały, że niektóre organy serca mojej żony były powiększone i źle ulokowane, czego medycyna nie jest w stanie wyleczyć. Później pewien kaznodzieja, który przypadkowo również był filozofem, modlił się za stan jej serca. Dwa kolejne, niezależne od siebie prześwietlenia wykazały, że serce mojej żony jest normalne.

W 1959 roku przez siedem kolejnych dni wygłaszałem kazania przed zgromadzeniem wiernych Afrykańczyków w Kenii. Każdego dnia po kazaniu prosiłem, aby wszyscy chorzy, którzy chcą, żeby się za nich modlić, podnosili ręce. Na te nabożeństwa każdego dnia przyprowadzana była stara niewidoma kobieta. I za każdym razem, gdy o tym mówiłem, podnosiła rękę prosząc o modlitwę. Przez pierwszych sześć dni w jej sytuacji nic się nie zmieniło.

Siódmego dnia po mojej modlitwie bez niczyjej pomocy podeszła do przodu i pokazała wszystkim zgromadzonym, że odzyskała wzrok. Kobieta ta była niewidoma przez wiele lat i w tym rejonie wszyscy ją dobrze znali.

Moja córka Elizabeth od 13 do 18 roku życia nosiła na stałe okulary. Mniej więcej co roku musiała zmieniać je na silniejsze, a i tak stan oczu powodował coraz większe dolegliwości. W 1960 roku pewien kaznodzieja modlił się za jej oczy. Nigdy więcej nie musiała już wkładać okularów, a wzrok pozwala jej doskonale obchodzić się bez szkieł. Celuje w ręcznych robótkach i od tamtej pory zdobyła zawód pielęgniarki. W każdym z tych wypadków, które tu opisałem, wiara została wypróbowana w Bogu, poprzez Chrystusa, zgodnie z naukami Biblii. Gdyby czas na to pozwalał, mógłbym przytoczyć wiele innych podobnych przykładów. W obliczu przeżyć takich jak tu opisane, powtarzam słowa Johna Wesleya 3 wypowiedziane w podobnej sytuacji: ?Niech ludzie mówią co chcą ? ja twierdzę, że jest to moc Boga”.

_________________________

* Kolumbia Brytyjska ? prowincja w zachodniej Kanadzie (przyp. tłum.).

* Eton College ? jedna z najbardziej ekskluzywnych i największych szkół średnich w Anglii. Założona w 1440 r., jest szkołą internatową, przeznaczoną dla chłopców. King’s College ? jedno z kolegiów Uniwersytetu w Cambridge (przyp. tłum.).

* B.A. (Bachelor of Arts) ? pierwszy stopień naukowy nadawany absol wentom uniwersytetów (niższy od stopnia magistra); M.A. (Master of Arts) ? magister nauk humanistycznych (przyp. tłum.).

1. Nowe narodziny są duchowym przeżyciem, podczas którego człowiek poprzez Ducha Świętego wchodzi w bezpośredni kontakt z Jezusem Chrystusem i przyjmuje Chrystusa jako Zbawiciela i Pana. Wynikiem tego jest zupełnie nowy rodzaj duchowego życia. Patrz Ewangelia św. Jana, rozdział l, wiersze 11?13 oraz rozdział 3, wiersze l?8.

2. Opisane w Dziejach Apostolskich, rozdział 2, wiersze l?18; rozdział 10, wiersze 44?47; rozdział 19, wiersze l?6. Przeżycie to udziela nowej, nadprzyrodzonej mocy pozwalającej bardziej skutecznie żyć dla Chrystusa i dawać świadectwo prawdzie wiary w Niego. Patrz Ewangelia św. Łukasza, rozdział 24, wiersz 49 i Dzieje Apostolskie, roz. 1, w. 5 i 8.

3. John Wesley ? współtwórca ruchu metodystów (1703?1791) (przyp. tłum.).

ZKE Lublin 1986. Przekład: Anna Kwapisz-Piasecka

Czy jesteś zły na Boga?

Posted by admin On Czerwiec - 4 - 2012 ADD COMMENTS

W 1921 roku dwa młode małżeństwa ze Sztokholmu w Szwecji odpowiedziały na Boży głos, aby jechać do Afryki na misję. Byli oni członkami Kościoła Zielonoświątkowego „Filadelfia”, który wysyłał misjonarzy po całym świecie. Podczas jednego z nabożeństw odczuli w swoich sercach, że mają jechać do Belgijskiego Kongo, który teraz nazywa się Zair.

Te małżeństwa to Dawid i Svea Flood oraz Joel i Bertha Erickson. Svea Flood była popularną śpiewaczką w Szwecji, ale oba małżeństwa zostawiły wszystko, aby ofiarować swoje życie dla Ewangelii. Kiedy przybyli do Kongo, poinformowali o tym miejscową staję misyjną i wybrali się w drogę na spotkanie z tubylcami. Dawid i Svea mieli ze sobą dwuletniego chłopczyka Dawida Jr, którego musieli nosić na swoich plecach.

W czasie tej podróży oba małżeństwa zachorowały na malarię, ale nie zwracali na to większej uwagi, szli do przodu z gorliwością gotowi być męczennikami dla Chrystusa. W końcu dotarli do jednej z wiosek, ale ku ich zdziwieniu mieszkańcy nie chcieli ich przyjąć mówiąc: „My nie możemy wpuścić tu białych ludzi dlatego, że nasi bogowie będą obrażeni na nas”. Więc udali się do następnej wioski, ale tam ich również nie przyjęto. Wyczerpane rodziny nie miały innego wyjścia jak tylko zrobić sobie małe mieszkanka z błota pośrodku górskiej dżungli. Minął długi czas. Wszyscy cierpieli choroby i niedożywienie. Jak dotąd nie mieli żadnych kontaktów z mieszkańcami.

W końcu po sześciu miesiącach Joel i Bertha Erickson zdecydowali się wrócić do stacji misyjnej. Nalegali, aby drugie małżeństwo również z nimi poszło, ale Svea nie mogła, ponieważ była w ciąży i teraz jeszcze bardziej się rozchorowała. Poza tym Dawid powiedział: „Chcę żeby moje dziecko urodziło się w Afryce. Przyjechałem, aby oddać tu swoje życie”. Przez kilka miesięcy Svea bardzo chorowała. Jednak cały czas szczerze głosiła o Panu Jezusie jednemu małemu chłopcu, który przychodził z wioski, aby ich zobaczyć. Chłopiec ten był jedyną osobą, która się nawróciła. Kiedy przynosił im owoce, Svea mówiła mu o Bogu, a on tylko uśmiechał się do niej.

W niedługim czasie Svea urodziła dziecko, zdrową dziewczynkę, ale sama była tak złożona chorobą, że po tygodniu czasu zmarła. Przed śmiercią szepnęła jeszcze do Dawida: „Nazwij naszą dziewczynkę Aina”. Dawid Flood był bardzo wstrząśnięty śmiercią swojej żony. Zrobił dla niej trumnę i pochował swoją umiłowaną w mogile na wzgórzu. Kiedy on tak stał obok jej mogiły, spojrzał na swego małego synka, który stał przy nim. Potem usłyszał płacz swej córeczki, która była w tym mieszkaniu z błota. Nagle gorycz napełniła jego serce. Złość się podniosła w nim i nie mógł już tego kontrolować. Zaczął krzyczeć: „Dlaczego Boże dopuściłeś do tego. Przyjechaliśmy tutaj aby oddać swoje życie! Moja żona była taka piękna, utalentowana, a teraz ona tu leży martwa, i ma dopiero dwadzieścia siedem lat. Teraz ja mam małego syna i córkę, których nie jestem w stanie wychować. Po roku czasu w dżunglach, wszystko co robiliśmy, to świadczyliśmy jednemu chłopcu, który na pewno nic nie zrozumiał z tego co mówiliśmy mu. Zawiodłeś mnie Boże. Taka strata życia.”

Zaraz Dawid Flood zatrudnił miejscowych ludzi jako przewodników, wziął swoje dzieci i udał się do stacji misyjnej. Kiedy tam spotkał się z Ericksonami wybuchnął złością: „Wynoszę się stąd! Nie mogę sam zaopiekować się mymi dziećmi. Zabieram mego syna ze sobą do Szwecji, a moją córkę zostawiam tutaj z wami”. Odjeżdżając z powrotem do Sztokholmu Dawid Flood narzekał na Boga. Rok wcześniej każdemu mówił, że on jedzie do Afryki być męczennikiem dla Chrystusa, niezależnie jaką cenę poniesie. A teraz wraca jako pokonany, złamany człowiek. Był przekonany, że był wierny Bogu, ale Bóg wynagrodził go całkowitym lekceważeniem.

Kiedy przybył do Sztokholmu postanowił szukać swego szczęścia w biznesie. Uprzedzał każdego kogo spotkał, aby nigdy nie nadmieniać o Bogu w jego obecności. A kiedy już ktoś to zrobił, wówczas wpadał we wściekłość. W końcu zaczął pić. Niedługo po jego powrocie z Afryki, jego przyjaciele Ericksonowie niespodziewanie umarli, prawdopodobnie zostali otruci. Więc mała Aina została przekazana do pewnej amerykańskiej rodziny, którą znam osobiście ? Artur i Anna Berg. Zabrali ją do wioski Massisi w południowym Kongo. I właśnie tam zaczęli nazywać ją „Aggie”.

W niedługim czasie mała Aggie nauczyła się języka Swahilijskiego i bawiła się z dziećmi w Kongo. Osamotniona dziewczynka nauczyła się bawić w grę wyobraźni. Wyobrażała sobie, że miała czterech braci i siostrę i wymyśliła dla nich wszystkich imiona. Bawiła się i rozmawiała ze swoimi braćmi. Wyobrażała sobie, że jej siostra ciągle ją szuka. Kiedy rodzina Berg pojechała do Ameryki na wycieczkę, wzięli ze sobą Aggie. Osiedlili się na stałe w Ameryce. Aggie wyrosła i wyszła za mąż za Dewey?a Hurst?a, który w późniejszym czasie stał się prezydentem Szkoły Biblijnej w Mineapolis.

Mieszkając w Stanach Aggie próbowała skontaktować się ze swoim ojcem, ale nic z tego nie wychodziło. Ciągle nie wiedziała, że ojciec ożenił się po raz drugi z młodszą siostrą swej pierwszej żony, która była osobą niewierzącą. I teraz miał czterech synów i córkę, właśnie tak jak Aggie sobie wyobrażała. Dawid Flood był alkoholikiem i miał bardzo słaby wzrok. Przez czterdzieści lat Aggie próbowała znaleźć swojego ojca, pisząc listy, ale wszystko na nic.

W końcu Szkoła Biblijna wykupiła bilet do Szwecji dla Aggie i jej męża. To dało jej szansę odnaleźć ojca osobiście. Po drodze zatrzymali się w Londynie. Spacerując po ulicy Royal Albert Hall ku ich zdziwieniu znaleźli kościół, w którym odbywała się Chrześcijańska Konferencja Zielonoświątkowa. Weszli do środka i zobaczyli czarnego głosiciela, który składał świadectwo o wielkich dziełach, które Bóg czyni w Zairze w Kongo. Aggie z radości podskoczyła. Po nabożeństwie podeszła do głosiciela i zapytała: „Czy kiedykolwiek słyszałeś o misjonarzach Dawidzie i Svea Flood?”. „Tak”, odpowiedział, „Svea Flood przyprowadziła mnie do Pana, kiedy byłem jeszcze chłopcem. Oni mieli małą dziewczynkę, ale nie wiem co się z nią stało”. Aggie wykrzyknęła: „Ja jestem tą dziewczynką! Jestem Aggie, Aina!”. Kiedy głosiciel to usłyszał, objął Aggie i płakał z radości. Aggie nie mogła uwierzyć, że ten mężczyzna był właśnie tym chłopcem, któremu mama głosiła. Kiedy on wyrósł, stał się misjonarzem, ewangelistą dla swojego kraju, który posiadał 110 tysięcy chrześcijan, 32 stacje misyjne, kilka szkół Biblijnych i 120 szpitali.

Następnego dnia Aggie i Dewey wyjechali do Sztokholmu. Kiedy przyjechali na miejsce Aggie dowiedziała się, że ma czterech braci i siostrę. Ku ich zdziwieniu trzech braci przywitało ich w hotelu. Aggie zapytała: „Gdzie jest Dawid, mój starszy brat?”. Oni wskazali palcem na figurę, która siedziała sama na krześle w końcu sali. Tak jak ojciec, Dawid Jr wzrastał w goryczy i prawie zniszczył swoje życie alkoholem. Bracia nienawidzili swojego ojca. Nie rozmawiali z nim od lat.  Za jakiś czas Aggiespotkała się również ze swoją siostrą. Jak tylko się zobaczyły, siostra objęła Aggie i powiedziała: „Całe moje życie śniłam o tobie. Kiedy byłam mała rozkładałam mapę świata i samochodzikiem jechałam po mapie odnaleźć ciebie!”. Siostra Aggie też nienawidziła ojca, ale obiecała, że pomoże odnaleźć go dla Aggie.

Kiedy jechały razem po ciemnych ulicach Sztokholmu, zatrzymały się przy jednym z budynków, w którym mieszkał ojciec Aggie. Gdy zapukały do drzwi, kobieta wpuściła je do środka, Aggie zobaczyła porozrzucane wszędzie puste butelki po alkoholu. Nagle spostrzegła, że w kącie na łóżku leży jej ojciec ? swego czasu misjonarz Dawid Flood. Aggie uklękła obok niego płacząc. „Tatusiu, jestem twoją małą dziewczynką, którą zostawiłeś w Afryce.” Stary dziadek obrócił się i spojrzał na nią. Łzy pojawiły się w jego oczach i przemówił: „Nigdy nie miałem zamiaru ciebie zostawić. Po prostu nie mogłem opiekować się wami”. „To nic”, odpowiedziała Aggie, „Bóg troszczył się o mnie!”. Nagle ojcowskie oblicze pociemniało. „Bóg nie troszczył się o ciebie!”, wykrzyknął ojciec. „On zniszczył naszą rodzinę. Poprowadził nas do Afryki i oszukał nas. Nic się nie stało w czasie naszego pobytu w Afryce. To była strata naszego życia!”. Wtedy Aggie opowiedziała mu o czarnym głosicielu, którego spotkała w Londynie, o tym jak kraj Afrykański został zewangelizowany przez niego. „To wszystko prawda tatusiu”, powiedziała Aggie. „Wszyscy wiedzą o tym chłopczyku, któremu mama głosiła. Wszystkie gazety o tym piszą”. Nagle Duch Święty zstąpił na Dawida i rozpłakał się. Łzy smutku i pokuty płynęły po jego twarzy, Bóg odnowił go. Krótko po ich spotkaniu Dawid Flood umarł.

Dawid Wilkerson (źródło: internet)

Uzdrowienie zranionego serca (pdf)

Posted by admin On Styczeń - 12 - 2012 ADD COMMENTS

JACK FROST Uzdrowienie zranionego serca

Jack i Trisa Frost założyli Shiloh Place Ministries (Służba Syloe) w 1991 roku motywowani pragnieniem nauczania liderów i przez nich wywierania wpływu na całe narody. Jack i Trisa pragną, by dzieci Ojca doświadczały Jego uzdrawiającej miłości, a następnie mogły ją przekazać swoim rodzinom, dzieciom, a także zgubionemu i zranionemu światu.

Jack i Trisa poświęcają wiele swojego czasu posługiwaniu pastorom i ich rodzinom. Prowadzą seminaria dla pastorów poza granicami swojego kraju, nauczają liderów jak nieść uzdrowienie zranionym sercom, wreszcie prowadzą seminaria w kościołach przeznaczone dla wszystkich. Mają nadzieję, że pewnego dnia zbudują centrum rekolekcyjne dla ludzi sprawujących służbę, aby mogli tam odpocząć, odświeżyć swoje siły i otrzymać nową inspirację w niesieniu Bożej miłości innym.

Iwona Wawulska – Świadectwo

Posted by admin On Grudzień - 3 - 2011 ADD COMMENTS

Czuję, że nadszedł czas na rozliczenie się z przeszłością. Czas na napisanie świadectwa. Moje życie można by nazwać splotem niesamowitych przypadków i byłaby to prawda, gdyby nie to, że nie ma przypadków.
Kiedy weźmiesz do ręki gazetę, to oprócz tego, że dowiesz się kto komu co zrobił złego i za ile, to prawdopodobnie znajdziesz też w niej horoskop. Jeśli włączasz radio, to z całą pewnością usłyszysz jakie okropności się wydarzyły. Będą informacje o trzęsieniach ziemi, powodziach, napadach, rabunkach i tym podobnych rzeczach. Chwilę potem usłyszysz reklamę wróżki. Wystarczy tylko wysłać smsa z datą swoich urodzin lub imieniem ukochanej osoby, aby poznać przyszłość. Kiedy włączysz telewizor, natkniesz się na filmy fantastyczne, historie o najeźdźcach z kosmosu, czy o czarownicach. Półki księgarń i kiosków uginają się pod ciężarem książek i komiksów o tematyce fantasy. Bohaterowie wyposażeni w nadnaturalne moce biorą udział w nieznanych i niesamowitych wydarzeniach.
Jestem przekonana, że większość twórców takich produkcji ma wizje astralne i wiernie przenosi je na papier, czy ekrany telewizorów i komputerów. Jeśli zbyt długo jesteśmy bombardowani takimi treściami, to podświadomie szukamy wytchnienia, odpoczynku. Próbujemy złapać równowagę. Tu, na chętnych czeka więc sporo propozycji odreagowania. Można iść na zajęcia z tai – chi, jogi, lub zapisać się na rożnego rodzaju kursy uczące technik relaksacyjnych czy oddechowych. Wystarczy zerknąć do gazety, popatrzeć na bilbordy, lub poszperać w internecie, aby znaleźć wiele ogłoszeń i propozycji. Wiem o tym dobrze, bo sama pracowałam w branży ?ezoterycznej?. Oferowałam zajęcia z bioterapii, radiestezji, regresingu, huny, reiki czy tarota. W planach miałam też zajęcia szamańskie połączone z inicjacjami oraz inne, dla tak zwanych bardziej zaawansowanych.
Ponieważ uważam, że jak się prowadzi interes to należy go pilnować, dlatego sama brałam udział we wszystkich zajęciach, ?pogłębiałam wiedzę? no i chciałam mieć kontrolę nad tym co dzieje się na zajęciach. W końcu wykładowcom płaciłam za prowadzenie zajęć i chciałam wiedzieć za co płacę. W efekcie uczestniczenia w zajęciach kończyłam kursy, praktykowałam i zdawałam egzaminy, między innymi egzamin państwowy na bioenergoterapeutę i tym samym posiadam uprawnienia do wykonywania tego zawodu ważne w całej unii europejskiej. Mogłam pracować jako regreser indywidualny i oficjalnie pobierać za to pieniądze. Zostałam również inicjowana na mistrza reiki i posiadam uprawnienia do wykonywania zawodu i pobierania pieniędzy za wykonywane usługi. Jednym słowem oficjalnie i w majestacie prawa mogę wyczyniać różne czarnoksięstwa pięknie nazywane medycyną naturalną, medycyną alternatywną lub bioterapią.
Moja firma bardzo szybko i dynamicznie się rozwijała. Przez cały okres jej prowadzenia w zajęciach wzięło udział kilkaset osób. Przyjeżdżali z całej Polski i z zagranicy. Szwecji, Włoch, Norwegii?.. . Po jakimś czasie zauważyłam, że istnieje spora grupa ludzi uzależnionych od udziału w zajęciach, chodzili na wszystko co organizowałam. Jestem pewna, że kiedy przestałam je prowadzić, znaleźli inne miejsce z podobnym programem, bardziej lub mniej atrakcyjnym i egzotycznym.
Z punktu widzenia prowadzenia biznesu, wszystko układało się pomyślnie, wykładowcy chętnie ze mną współpracowali. Uznałam, że znane nazwiska przyciągną klienta, więc pracowałam tylko z najlepszymi, a ponieważ prowadziłam skuteczny marketing i zapewniłam dobre zaplecze, to chętnych było wielu i wszyscy byli zadowoleni.
Zawsze twardo stąpałam po ziemi, a moje praktyczne podejście do życia pomogło mi rozkręcić firmę i trzymać się świata realnego. Nigdy nie uważałam, że coś jest dobre, dopóki nie zobaczyłam pozytywnych rezultatów w praktyce. Ta zasada pozwoliła mi uniknąć wielu pomyłek, niestety nie chroniła przed największym zagrożeniem. Zagrożeniem, o którym nie miałam pojęcia.
Nikt w kontekście bioterapii, uzdrawiania czy wróżb nie mówi o zagrożeniach duchowych. Nie informuje się o tym dlatego, że jedni o nich po prostu nie wiedzą. Inni, kiedy już się dowiedzą, to nie mówią z tym bardziej złożonych powodów. Niestety brak wiedzy nie chroni przed konsekwencjami.
W tym momencie wkraczamy na śliski grunt, bo nawet nie ma jednolitej terminologii na nazwanie tego, czego przez lata doświadczałam. Najczęściej używa się określenia energia. Jest to bardzo pojemne określenie, takie nieokreślone w swojej materii. Można czuć energie, można pracować z energiami, takie określenia często się spotyka, ale co to w praktyce oznacza?
Teraz zdradzę jedną z największych tajemnic. Uważaj! Nie istnieje nic takiego jak bezosobowe źródło energii. Problem polega na tym, że energie traktowane są bezosobowo. To jest wielkie oszustwo. Wszystkie energie są osobowe, za każdą z nich stoi byt niematerialny lub materialny. Można robić najróżniejsze rzeczy z energiami, tworzyć różnego rodzaju twory, można je zasilać, łączyć i takie tam ?? ale za każdą energią stoi byt osobowy stojący bezpośrednio lub pośrednio. Jeszcze raz powiem nie istnieje nic takiego jak bezosobowe źródło energii!!! A jeśli to jest prawda to już wiesz, że dałeś się wmanewrować? Może kontaktujesz się ze świetlistymi istotami pełnymi miłości? Może przychodzą do ciebie? Może odbierasz innego rodzaju bodźce, które są fascynujące? Zbyt dużo słyszysz lub widzisz? A może coś zwyczajnie cię pcha w kierunku nieznanego? Jeśli tak jest to mam dla ciebie złą wiadomość, już jesteś uczepiony na haku, jak ryba która połknęła przynętę, ale jeszcze pływa.
Dlaczego osobowość tak zwanych energii jest ukrywana i negowana? Odpowiedź jest prosta, kto przy zdrowych zmysłach posiadający odrobinę instynktu samozachowawczego godził by się na terror, wyzysk, gwałt i zranienia, w dodatku mając świadomość, że na końcu tej drogi czeka śmierć i to śmierć wieczna? Czyli wieczny pobyt w miejscu gdzie słychać płacz i zgrzytanie zębami? No kto? Chyba nie ma takiego, dlatego ta prawda jest głęboko ukryta pod bezpiecznym i niewiele mówiącym określeniem ?energie?.
Okultyzm rozszerza się w zastraszającym tempie, głównie dlatego, że jest łatwo dostępny i brakuje rzetelnej informacji o zagrożeniach jakie niesie. Spróbuję trochę naświetlić ten temat. Co to jest byt niematerialny? Nie mówię tu o tworach ale o bytach. Najłatwiej w dużym uproszczeniu można powiedzieć, że jest to ktoś taki jak ty lub ja, ale bez ciała. Podkreślam, że jest to bardzo duże uproszczenie. Taki byt posiada osobowość, posiada pamięć, zdolność myślenia i realizowania zamiarów, posiada również cele do których dąży. A głównym celem jest zniewolenie jak największej ilości ludzi.
Więc jak się do człowieka dobierają? Klasyczne działanie można nazwać taktyką ?od ogółu do szczegółu?. To jest metoda stosowana w sprzedaży, bardzo skuteczna. Olbrzymia ilość bodźców i obserwacja na co osobnik się łapie. W sumie nie ma tego tak dużo, przeważnie ludzi kręci władza, seks i pieniądze, tyle że różnie opakowane. Czyli wystarczy popracować nad ego człowieka. Gdy delikwent zaczyna czuć, że jest kimś ważnym, wybranym, sugeruje mu się, że ma jakąś misję do spełnienia. Jak nie załapie się na misje, to załapie się na przeznaczenie lub coś równie ?atrakcyjnego?, a nie do zweryfikowania. Przede wszystkim chodzi o to, żeby człowiek się otworzył, i nie ważne na co. Otworzył to znaczy zainteresował. Zainteresowanie to jak klucz w zamku, wystarczy go przekręcić.
A gdy się otworzy to już popłynął. Na początku płynie spokojnie i łagodnie, rozsmakowuje się w tym, czuje się inny, wyjątkowy, wybrany, ale to tylko początek, potem nurt robi się wartki. Teraz pojawiają się momenty zaniepokojenia ale nadal jest fajnie i zaczyna być fascynująco. Pojawiają się początki korzystania z ?mocy,? ale nurt przyśpiesza, masz świadomość dotknięcia nieznanego. Doznania zwiększają się, intensyfikują, równolegle człowiek zaczyna odczuwać osamotnienie, nie może nikomu powiedzieć co się z nim dzieje, bo zdaje sobie sprawę, że nikt tego nie zrozumie. A jeśli nie wytrzyma i zacznie mówić, to grozi mu odesłanie domu bez klamek, gdzie nadal słyszy głosy, ma wizje i inne takie?.
Ponieważ większość ma świadomość niezwykłości doznań więc milczą, a samotność i izolacja pogłębia się. Ilość i intensywność doznań zwiększa się lawinowo, często oprócz wizji pojawiają się oznaki sterowanej mocy. Mocy, której używanie nie na wiele się zdaje. Teraz świat ?duchowy? zaczyna być równie realny jak świat materialny, następuje bolesne zetknięcie się z rzeczywistością niematerialną i zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, że nie wszystko wygląda tak jak się wydaje. Ale już od dawna nie ma drogi odwrotu, bo tracisz kontrolę nad swoim życiem. Kładąc się spać nie wiesz czy się obudzisz, bo w nocy aktywność demoniczna wzrasta. Dzieją się rożne rzeczy, o których, możesz mi wierzyć, wolisz nie wiedzieć.
W dzień też nie jest lepiej, narastają presje, podejmujesz wysiłki do złapania chwili spokoju, a jedynie wikłasz się w coraz większe problemy. Jesteś tak tym pochłonięty, tak zakręcony, że masz tylko przebłyski jasności myślenia. Jednak przeważnie wydaje ci się, że jesteś sprytny, bystry i przebiegły, że sobie poradzisz. Prawda natomiast jest taka, że skoro doczekałeś do tego momentu, to dlatego że ktoś się o ciebie modlił. Modlił się, wstawiał i cię błogosławił. W terminologii tak zwanego świata miałeś szczęście, że przeżyłeś, że nie zostałeś wyssany z ciała. Szczęście, że nie zostałeś zmuszony do popełnienia samobójstwa. Szczęście, że niespodziewanie nie dostałeś zawału czy udaru. Jednym słowem określając, że twoje życie nie zostało przerwane w sposób nagły i niespodziewany. Masz szczęście, że Bóg jeszcze pozwala ci żyć.
Dostęp do wiedzy tajemnej jest powszechny ale i dostęp do słowa Bożego jest zdecydowanie łatwiejszy, walka duchowa trwa. Jest to dziwna walka bo wiadomo kto jest zwycięzcą. Bóg jest Bogiem i nikt i nic nie jest dla Niego konkurencją. Ta walka trwa dla ludzi , dla Boga to nie jest walka, Bóg może w każdej chwili powiedzieć, że nabór do Jego królestwa jest już zakończony, i wysłać swoich aniołów żeby posprzątali.
Czas łaski trwa, a człowiek mając wolną wolę może wybrać życie wieczne, wystarczy, że z głębi serca zawoła ?Panie Jezu ratuj! Jezusie Chrystusie oddaję Tobie moje życie, pragnę byś był moim Zbawicielem? Jeśli wołanie jest szczere to jest wystarczające. Bo On Jezus Chrystus jest drogą prawdą i życiem i nikt nie przychodzi do Boga Ojca jedynie przez Niego. Gdy następuje ożywienie ducha, masz życie wieczne. Setno sprawy tkwi w tym, żebyś miał ożywionego ducha.
Gdy pierwsi ludzie wykazali nieposłuszeństwo i zostali usunięci z ogrodu Eden, wydarzyło się coś jeszcze. Połączenie duchowe jakie mieli z Panem Bogiem zostało przerwane, można o tym przeczytać w pierwszej księdze Starego Testamentu. Zostało to przywrócone dzięki ofierze Jezusa Chrystusa, a o tym mówi Nowy Testament.
Zanim ta prawda stała się dla mnie oczywista przeszłam długą i bardzo krętą drogę. Trudno powiedzieć od kiedy moje spotkanie z nieznanym się zaczęło ale pierwsze nawiedzenie demoniczne z jakim się zetknęłam wywarło na mnie ogromny wpływ.
Miało to miejsce po 3 dniowym szkoleniu przeprowadzonym przez renomowaną firmę szkoleniową , która zajmuje się szkoleniem kadry managerskiej średniego i wysokiego szczebla na całym świecie. Jestem przekonana, że prowadzący doskonale wiedział co robi i jakie są tego konsekwencje. Wiedziałam, że coś się stało i nie potrafiłam sobie z tym poradzić, nie miałam do kogo się zwrócić ani z kim porozmawiać. Uciekała ze mnie siła i chęć do życia, nie potrafiłam się cieszyć ani śmiać, wiedziałam, że stało się coś bardzo niedobrego. Potem zachorowałam i wylądowałam w szpitalu z rozpoznaniem przepukliny rdzeniowo-kręgowej L-4/L-5. Lekarze szykowali mnie do operacji, bo jest to jedyna metoda leczenia.
Do szpitala przyjechał bioenergoterapeuta i wykonywał zabiegi. Wbrew logice wypisałam się ze szpitala na własne żądanie. Po tych zabiegach doznawałam ogromnego przypływu energii, wszystko we mnie buzowało. Nie spałam, nie jadłam, wszystko we mnie chodziło. Bioterapeuta zaproponował, że będzie mnie uczył. Ćwiczyłam różne formy medytacji, uczyłam się wchodzenia w różnego rodzaju odmienne stany świadomości. W międzyczasie byłam inicjowana, do końca nie wiem w co. Miałam indywidualne lekcje, bardzo intensywne i trwające całą dobę. W magii nie trzeba tablicy i osobistego kontaktu. Ćwiczyłam najróżniejsze rzeczy. Duże wrażenie na mnie zrobiło, gdy po raz pierwszy doświadczyłam eksterioryzacji. Jest to często opisywane przez ludzi doświadczających śmierci klinicznej. To szczególne uczucie, gdy połowa ciebie jest w ciele a połowa już wyszła. Masz wtedy czucie do pasa a nogi są bezwładne. Od czasu tego doświadczenia zastanawiam się ilu ludzi leży w śpiączce tylko dlatego, że nie mogą wrócić do ciała.
Przechodziłam przez rożne szczeble wtajemniczenia, ten człowiek robił ze mnie czarownicę a ja ochoczo na to się godziłam. Oczywiście nie padło słowo czarownica. Uważałam, że robię dobrze, bo potrafiłam leczyć, robiłam operacje falowe i fantomowe, gdy po raz pierwszy wyciągnęłam kręgosłup, zdziwiłam się, ze jest taki ciężki. Praktykowałam wiele technik które nawet w świecie bioterapeutów uznawane są za unikatowe.
Rozpoczęłam pracę jako bioenergoterapeuta. Jednego dnia, gdy zakończyłam przyjęcia i usiadłam do medytacji oczyszczającej (wszyscy zajmujący się magią ciągle się oczyszczają) usłyszałam głos który zapytał ?a kto ci na to pozwolił?? To było jak grom. Te słowa, mimo, że wypowiedziane łagodnie, miały ogromną moc. Wstrząsnęły mną tak bardzo, że w środku trzęsłam się jak galareta. Doskonale wiedziałam, o co temu głosowi chodziło.
Następnego dnia zadzwonił do mnie jeden z wykładowców z którym współpracowałam. Spotkaliśmy się a on, wykładowca tarota opowiadał mi o Jezusie Chrystusie??.. Tego samego dnia kupiłam biblię i dopiero wtedy siły nazywane energiami zaczęły pokazywać kim naprawdę są. To był trudny czas. Ogromne presje, odcięcie energetyczne. Następnego ranka gdy zaczęłam czytać psalmy, obudziłam się w kałuży krwi, nie miałam siły chodzić, byłam jak ciężko choryn człowiek. Musiałam podjąć decyzję co dalej? W najbliższy piątek miałam pojechać na indywidualne nauczanie do jednego z bioterapeutów z którym chciałam rozpocząć współpracę. W tym samym czasie zostałam zaproszona do udziału w konferencji, na której miałam dowiedzieć się jak wyjść z tego, w czym tkwiłam, miejscem konferencji było seminarium baptystyczne w Radości. Targały mną ogromne emocje, musiałam dokonać wyboru i ciągle nie wiedziałam co robić? Miałam świadomość, że obecna droga, którą idę kończy się i muszę skręcić w prawo, albo w lewo. Miałam świadomość, że nie mogę uciec od podjęcia decyzji i nie wiedziałam co robić. Jeszcze w piątek rano nie wiedziałam gdzie pojadę. Ostatecznie pojechałam do Radości.
Od tego momentu zaczyna się proces zdrowienia. Nie sam udział w konferencji, nawet nie to co tam było powiedziane, nawet nie ludzie których tam poznałam, ale wspomnienie tego głosu co do mnie przemówił ?a kto ci na to pozwolił?. Głos jak głos, ale siła jaka za nim szła była powalająca. To mną wstrząsnęło, bo z tym kto stał za tym głosem się nie dyskutuje.
Pierwszym krokiem w procesie zdrowienia, jaki uczynić trzeba, to należy podjąć decyzję o tym, że się chce. U mnie to była decyzja o udziale w spotkaniu w Seminarium Baptystycznym. Kolejną, to decyzja o wycofaniu się z prowadzenia firmy. Nie mogłam jej zamknąć z dnia na dzień, ponieważ szkolenia jakie prowadziłam dawały możliwość zdobycia uprawnień zawodowych, więc z ciągu 2 miesięcy sprzedałam ją za przysłowiową złotówkę.
Gdy zamykałam firmę rozmawiałam z wykładowcami i byłam mocno zaskoczona, że każdy wiedział! Nawet usłyszałam radę, ?Nie warto próbować odchodzić, to bardzo boli? i, że jest to droga tylko w jednym kierunku. Czytaj wprost do piekła. Była to dobra rada dla kogoś, kto próbuje wyswobodzić się własnymi siłami, wiedział co mówi bo siły demoniczne mają tysiące lat doświadczeń w dręczeniu i zadawaniu bólu. Ale ja już nie byłam sama.
Rzeczywistość duchowa koło mnie zaczęła się zmieniać mimo to ciągle miałam wielkie pomieszanie. Regularnie uczęszczałam na spotkania specjalnie dla nas (uczestników konferencji) zorganizowane w Głosie Ewangelii, a co niedziela przyjeżdżałam na nabożeństwa do Zboru Ewangelicznych Chrześcijan. Powoli zaczęły do mnie docierać treści prawd duchowych o których coś tam wiedziałam, bo przecież każdy wie, że był ktoś taki jak Jezus. Wszyscy chyba wiedzą, że Jezus jest synem Boga, że przyszedł na świat a umierając na krzyżu wziął wszystkie, wszystkie znaczy się też twoje i moje grzechy i że zmartwychwstał trzeciego dnia. Zmartwychwstał, to znaczy, ze żyje! Siedzi po prawicy Boga Ojca i jest żywy. Skoro jest żywy to znaczy można z Nim mieć relację. I to jest to co czyni chrześcijaństwo niezniszczalnym.
W tym okresie walka o mój umysł przeszła w stan jakby uśpienia, niewiele się działo, zabijałam czas namiętnie grywając w brydża przez internet, trochę pracowałam. Czułam się zawieszona w czasoprzestrzeni i ciągle miałam rożne dziwne pomysły. Jakoś na brak pomysłów nigdy nie mogłam narzekać.
Gdy w styczniu wyszłam na dwór, na spacer, poślizgnęłam się i upadałam uderzając tyłem głowy o lód. To było niesamowite, leśna pusta droga, zupełnie jakby ktoś złapał mnie za kostki u nóg i trzepnął moją głową o lód. Straciłam na chwilę przytomność. Gdy wróciłam do domu, chciałam się położyć i w tym momencie pojawił się wir, coś jak trąba powietrzna i chciało mnie to wyssać z ciała. Przez lata ćwiczyłam walki astralne, więc zaczęłam się bronić, ale czułam, że moja siła ma się nijak do tej co mnie wysysała. Zawołałam Jezusie ratuj! I nagle wszystko się uspokoiło. Potem przyjechał mąż i zawiózł mnie do szpitala, przyjęli mnie, bo miałam wstrząs mózgu z utratą świadomości. Byłam tam 3 dni i całe 3 dni płakałam.
W czasie pobytu w szpitalu Pan Jezus po raz pierwszy pokazał, że jest ze mną i przyznaje się do tego co robię. W czasie ostrego dyżuru, przywieźli 2 kobiety w stanie naprawdę ciężkim, zaproponowałam im, że się pomodlę. Modliłam się prostymi słowami jakie przychodziły mi na usta, sala szpitalna rozjaśniła się, ciepła Boża obecność spłynęła, a stan chorych niespodziewanie poprawił się.
Po wyjściu ze szpitala, wiedziałam, że muszę jak najszybciej przed Zborem ogłosić, że wyznaję Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego zbawiciela. Zrobiłam to w najbliższą niedzielę. Następnie przyjęłam chrzest wodny. Proces oczyszczania trwa cały czas, najpierw Pan pokazał mi, ludzi do których miałam żal, pretensję, ludzi którzy wyrządzili mi krzywdę.
Było bardzo trudno wybaczyć im. Każdemu po kolei. Ale Pan powiedział że odpuści nam nasze winy jak i my odpuścimy naszym winowajcom. Wybaczenie to jest akt woli, resztę robi Pan Bóg. Uczucie jakie jest po tym jak wybaczysz jest warte przełamania się. Już przestaje uciskać coś, co przez lata przytłaczało. Już wspomnienie nie boli i jest nieaktywne. Spotkania w Głosie Ewangelii zakończyły się, więc zaczęłam przyjeżdżać na spotkania modlitewne. Modlitwa bardzo mnie intrygowała. Zajmując się magią bardzo dużo się modliłam. Od razu zorientowałam się, że moje dotychczasowe modlitwy różniły się przede wszystkim adresatem, więc żeby mieć pewność, każdą modlitwę adresowałam. Mówiłam na wstępie tak jak w biblii; Boże Abrachama, Izaaka i Jakuba??..
W tym czasie moimi największymi obawami było to, żebym znowu gdzieś nie dała się zwieść, żebym znowu gdzieś nie poszła na bok i żebym gdzieś nie przepadła. Dlatego modliłam się o wiarę tak silną, abym nie odpadła. Oraz prosiłam o rozróżnienie co pochodzi od Boga, a co nie. Modliłam się o to, bo już nigdy nie chciałam wracać do tego co było. Świadomie nigdy bym nie wróciła, ale duchy zwodnicze mają tysiące lat doświadczeń i są tak przebiegłe, że trudno się połapać. Wiem coś o tym.
W tym czasie moi znajomi zaczęli się odsuwać. Jak dostawałam ok. 100 życzeń na każde święta, to ilość nagle spadła do 2 czy 3. Powoli zaczęłam być niewidzialna. Natomiast zaskakujące jest, że nie czułam się osamotniona, wręcz przeciwnie, ilość przerodziła się w jakość.
Moje dolegliwości kręgosłupowe zaczęły dawać o sobie znać, rwa kulszowa wyraźnie pogrubiała, stopa zaczęła się przykurczać, nie byłam w stanie wyprostować palców u nogi.
Czułam się zdezorientowana, myślałam sobie tak. Byłam czarownicą i nie miałam w tym czasie nawet kataru, teraz jestem po stronie Boga, czyli siły zdecydowanie silniejszej. Bo Bóg jest stworzycielem i to ON stworzył człowieka , stworzył też diabła. Jest stworzycielem. Więc ON wszystko może. To dlaczego ciągle mi coś dolega? Wróciła choroba kręgosłupa, myślałam sobie, ? przecież nie pojadę do byłego kumpla szamana, żeby zrobił mi zabieg?.
Modliłam się więc o uzdrowienie. Pan Jezus odpowiedział na moją modlitwę i zdjął ze mnie coś co można porównać do balonu, a na wysokości kręgosłupa poczułam lekkie szarpnięcie a potem z ust wyleciało całe mnóstwo bąbelków jakby bańki powietrza puszczane pod wodą. Wraz z tymi ?bąbelkami? uleciało coś, co myślałam, że jest moją skłonnością do nałogów i grzechu. Nie będę pisała jakie miałam skłonności ale to już przestało mnie kręcić. Zostałam uwolniona po raz kolejny i uzdrowiona. Od tego wydarzenia nie mam żadnych problemów z kręgosłupem. Pan Jezus nigdy się nie spóźnia. Mnie często się wydaje, że coś trzeba już, natychmiast ale Pan Jezus ma swój czas i nigdy ale to nigdy się nie spóźnia.
Od tego momentu mogę powiedzieć, że przestałam uciekać ?OD? a zaczęłam iść ?DO?. Na przykład już nie kładłam się spać prosząc Pana Jezusa, żeby mnie chronił a zaczęłam prosić, abym mogła go poznawać bardziej. Bardzo trudno było mi zaakceptować, że nie muszę się sama bronić, nie muszę się bać, nie muszę o każdą rzecz prosić. Od wiedzy do wiary czasem jest daleko. Uczę się coraz większego zaufania do Niego. Dzisiaj już wierzę w to, że Pan mnie strzeże i będzie mnie strzegł jak źrenicy swego oka, bo tak powiedział a Jego słowo jest tak i amen.
Od pierwszych dni gdy zaczęłam przychodzić do kościoła zaczęłam się modlić o córki i męża. Modliłam się z całą determinacją na jaką mnie było stać. Uczepiłam się obietnicy, że będę zbawiona ja i dom mój. Pierwsze do serca przyjęły Pana Jezusa córki a dwa lata później potem mąż. Teraz cała rodzina jest w Panu. Wiem, że bez względu na to co się stanie wszyscy mamy życie wieczne. Chwała Panu.


Iwona Wawulska
Izabelin 01.10.2009

Czy jesteś zły na Boga?

Posted by admin On Grudzień - 3 - 2011 ADD COMMENTS

W 1921 roku dwa młode małżeństwa ze Sztokholmu w Szwecji odpowiedziały na Boży głos, aby jechać do Afryki na misję. Byli oni członkami Kościoła Zielonoświątkowego „Filadelfia”, który wysyłał misjonarzy po całym świecie. Podczas jednego z nabożeństw odczuli w swoich sercach, że mają jechać do Belgijskiego Kongo, który teraz nazywa się Zair.

Te małżeństwa to Dawid i Svea Flood oraz Joel i Bertha Erickson. Svea Flood była popularną śpiewaczką w Szwecji, ale oba małżeństwa zostawiły wszystko, aby ofiarować swoje życie dla Ewangelii. Kiedy przybyli do Kongo, poinformowali o tym miejscową staję misyjną i wybrali się w drogę na spotkanie z tubylcami. Dawid i Svea mieli ze sobą dwuletniego chłopczyka Dawida Jr, którego musieli nosić na swoich plecach.

W czasie tej podróży oba małżeństwa zachorowały na malarię, ale nie zwracali na to większej uwagi, szli do przodu z gorliwością gotowi być męczennikami dla Chrystusa. W końcu dotarli do jednej z wiosek, ale ku ich zdziwieniu mieszkańcy nie chcieli ich przyjąć mówiąc: „My nie możemy wpuścić tu białych ludzi dlatego, że nasi bogowie będą obrażeni na nas”. Więc udali się do następnej wioski, ale tam ich również nie przyjęto. Wyczerpane rodziny nie miały innego wyjścia jak tylko zrobić sobie małe mieszkanka z błota pośrodku górskiej dżungli. Minął długi czas. Wszyscy cierpieli choroby i niedożywienie. Jak dotąd nie mieli żadnych kontaktów z mieszkańcami.

W końcu po sześciu miesiącach Joel i Bertha Erickson zdecydowali się wrócić do stacji misyjnej. Nalegali, aby drugie małżeństwo również z nimi poszło, ale Svea nie mogła, ponieważ była w ciąży i teraz jeszcze bardziej się rozchorowała. Poza tym Dawid powiedział: „Chcę żeby moje dziecko urodziło się w Afryce. Przyjechałem, aby oddać tu swoje życie”. Przez kilka miesięcy Svea bardzo chorowała. Jednak cały czas szczerze głosiła o Panu Jezusie jednemu małemu chłopcu, który przychodził z wioski, aby ich zobaczyć. Chłopiec ten był jedyną osobą, która się nawróciła. Kiedy przynosił im owoce, Svea mówiła mu o Bogu, a on tylko uśmiechał się do niej.

W niedługim czasie Svea urodziła dziecko, zdrową dziewczynkę, ale sama była tak złożona chorobą, że po tygodniu czasu zmarła. Przed śmiercią szepnęła jeszcze do Dawida: „Nazwij naszą dziewczynkę Aina”. Dawid Flood był bardzo wstrząśnięty śmiercią swojej żony. Zrobił dla niej trumnę i pochował swoją umiłowaną w mogile na wzgórzu. Kiedy on tak stał obok jej mogiły, spojrzał na swego małego synka, który stał przy nim. Potem usłyszał płacz swej córeczki, która była w tym mieszkaniu z błota. Nagle gorycz napełniła jego serce. Złość się podniosła w nim i nie mógł już tego kontrolować. Zaczął krzyczeć: „Dlaczego Boże dopuściłeś do tego. Przyjechaliśmy tutaj aby oddać swoje życie! Moja żona była taka piękna, utalentowana, a teraz ona tu leży martwa, i ma dopiero dwadzieścia siedem lat. Teraz ja mam małego syna i córkę, których nie jestem w stanie wychować. Po roku czasu w dżunglach, wszystko co robiliśmy, to świadczyliśmy jednemu chłopcu, który na pewno nic nie zrozumiał z tego co mówiliśmy mu. Zawiodłeś mnie Boże. Taka strata życia.”

Zaraz Dawid Flood zatrudnił miejscowych ludzi jako przewodników, wziął swoje dzieci i udał się do stacji misyjnej. Kiedy tam spotkał się z Ericksonami wybuchnął złością: „Wynoszę się stąd! Nie mogę sam zaopiekować się mymi dziećmi. Zabieram mego syna ze sobą do Szwecji, a moją córkę zostawiam tutaj z wami”. Odjeżdżając z powrotem do Sztokholmu Dawid Flood narzekał na Boga. Rok wcześniej każdemu mówił, że on jedzie do Afryki być męczennikiem dla Chrystusa, niezależnie jaką cenę poniesie. A teraz wraca jako pokonany, złamany człowiek. Był przekonany, że był wierny Bogu, ale Bóg wynagrodził go całkowitym lekceważeniem.

Kiedy przybył do Sztokholmu postanowił szukać swego szczęścia w biznesie. Uprzedzał każdego kogo spotkał, aby nigdy nie nadmieniać o Bogu w jego obecności. A kiedy już ktoś to zrobił, wówczas wpadał we wściekłość. W końcu zaczął pić. Niedługo po jego powrocie z Afryki, jego przyjaciele Ericksonowie niespodziewanie umarli, prawdopodobnie zostali otruci. Więc mała Aina została przekazana do pewnej amerykańskiej rodziny, którą znam osobiście ? Artur i Anna Berg. Zabrali ją do wioski Massisi w południowym Kongo. I właśnie tam zaczęli nazywać ją „Aggie”.

W niedługim czasie mała Aggie nauczyła się języka Swahilijskiego i bawiła się z dziećmi w Kongo. Osamotniona dziewczynka nauczyła się bawić w grę wyobraźni. Wyobrażała sobie, że miała czterech braci i siostrę i wymyśliła dla nich wszystkich imiona. Bawiła się i rozmawiała ze swoimi braćmi. Wyobrażała sobie, że jej siostra ciągle ją szuka. Kiedy rodzina Berg pojechała do Ameryki na wycieczkę, wzięli ze sobą Aggie. Osiedlili się na stałe w Ameryce. Aggie wyrosła i wyszła za mąż za Dewey?a Hurst?a, który w późniejszym czasie stał się prezydentem Szkoły Biblijnej w Mineapolis.

Mieszkając w Stanach Aggie próbowała skontaktować się ze swoim ojcem, ale nic z tego nie wychodziło. Ciągle nie wiedziała, że ojciec ożenił się po raz drugi z młodszą siostrą swej pierwszej żony, która była osobą niewierzącą. I teraz miał czterech synów i córkę, właśnie tak jak Aggie sobie wyobrażała. Dawid Flood był alkoholikiem i miał bardzo słaby wzrok. Przez czterdzieści lat Aggie próbowała znaleźć swojego ojca, pisząc listy, ale wszystko na nic.

W końcu Szkoła Biblijna wykupiła bilet do Szwecji dla Aggie i jej męża. To dało jej szansę odnaleźć ojca osobiście. Po drodze zatrzymali się w Londynie. Spacerując po ulicy Royal Albert Hall ku ich zdziwieniu znaleźli kościół, w którym odbywała się Chrześcijańska Konferencja Zielonoświątkowa. Weszli do środka i zobaczyli czarnego głosiciela, który składał świadectwo o wielkich dziełach, które Bóg czyni w Zairze w Kongo. Aggie z radości podskoczyła. Po nabożeństwie podeszła do głosiciela i zapytała: „Czy kiedykolwiek słyszałeś o misjonarzach Dawidzie i Svea Flood?”. „Tak”, odpowiedział, „Svea Flood przyprowadziła mnie do Pana, kiedy byłem jeszcze chłopcem. Oni mieli małą dziewczynkę, ale nie wiem co się z nią stało”. Aggie wykrzyknęła: „Ja jestem tą dziewczynką! Jestem Aggie, Aina!”. Kiedy głosiciel to usłyszał, objął Aggie i płakał z radości. Aggie nie mogła uwierzyć, że ten mężczyzna był właśnie tym chłopcem, któremu mama głosiła. Kiedy on wyrósł, stał się misjonarzem, ewangelistą dla swojego kraju, który posiadał 110 tysięcy chrześcijan, 32 stacje misyjne, kilka szkół Biblijnych i 120 szpitali.

Następnego dnia Aggie i Dewey wyjechali do Sztokholmu. Kiedy przyjechali na miejsce Aggie dowiedziała się, że ma czterech braci i siostrę. Ku ich zdziwieniu trzech braci przywitało ich w hotelu. Aggie zapytała: „Gdzie jest Dawid, mój starszy brat?”. Oni wskazali palcem na figurę, która siedziała sama na krześle w końcu sali. Tak jak ojciec, Dawid Jr wzrastał w goryczy i prawie zniszczył swoje życie alkoholem. Bracia nienawidzili swojego ojca. Nie rozmawiali z nim od lat.  Za jakiś czas Aggiespotkała się również ze swoją siostrą. Jak tylko się zobaczyły, siostra objęła Aggie i powiedziała: „Całe moje życie śniłam o tobie. Kiedy byłam mała rozkładałam mapę świata i samochodzikiem jechałam po mapie odnaleźć ciebie!”. Siostra Aggie też nienawidziła ojca, ale obiecała, że pomoże odnaleźć go dla Aggie.

Kiedy jechały razem po ciemnych ulicach Sztokholmu, zatrzymały się przy jednym z budynków, w którym mieszkał ojciec Aggie. Gdy zapukały do drzwi, kobieta wpuściła je do środka, Aggie zobaczyła porozrzucane wszędzie puste butelki po alkoholu. Nagle spostrzegła, że w kącie na łóżku leży jej ojciec ? swego czasu misjonarz Dawid Flood. Aggie uklękła obok niego płacząc. „Tatusiu, jestem twoją małą dziewczynką, którą zostawiłeś w Afryce.” Stary dziadek obrócił się i spojrzał na nią. Łzy pojawiły się w jego oczach i przemówił: „Nigdy nie miałem zamiaru ciebie zostawić. Po prostu nie mogłem opiekować się wami”. „To nic”, odpowiedziała Aggie, „Bóg troszczył się o mnie!”. Nagle ojcowskie oblicze pociemniało. „Bóg nie troszczył się o ciebie!”, wykrzyknął ojciec. „On zniszczył naszą rodzinę. Poprowadził nas do Afryki i oszukał nas. Nic się nie stało w czasie naszego pobytu w Afryce. To była strata naszego życia!”. Wtedy Aggie opowiedziała mu o czarnym głosicielu, którego spotkała w Londynie, o tym jak kraj Afrykański został zewangelizowany przez niego. „To wszystko prawda tatusiu”, powiedziała Aggie. „Wszyscy wiedzą o tym chłopczyku, któremu mama głosiła. Wszystkie gazety o tym piszą”. Nagle Duch Święty zstąpił na Dawida i rozpłakał się. Łzy smutku i pokuty płynęły po jego twarzy, Bóg odnowił go. Krótko po ich spotkaniu Dawid Flood umarł.

Dawid Wilkerson

Wyjaśnienie zjawiska tzw. „Powalenia w Duchu”

Posted by admin On Październik - 29 - 2011 ADD COMMENTS

Dlaczego niektórzy upadają pod działaniem mocy Bożej?

W całej historii Kościoła możemy zaobserwować poruszenia Ducha Świętego, podczas których występowało zjawisko upadania pod mocą.
Połowa Nowego Testamentu została napisana przez apostoła Pawła, który w chwili spotkania Jezusa na drodze do Damaszku upadł na ziemię: Dz. 9,3-4.
Dzisiaj zjawisko ?upadania w Duchu? towarzyszy także służbie niektórych ewangelistów i kaznodziejów, zwłaszcza w czasie modlitwy.

Jezus powiedział, że głoszeniu ewangelii towarzyszyć będą ?znaki? i cuda. Działaniu mocy Bożej mogą towarzyszyć ?znaki i cuda?. Oczywiście, jeśli ktoś upadnie pod działaniem Bożej mocy, to nie jest żaden cud, jednak jest to jakiś ?znak?. Takim ?znakiem? mogą być również obce języki, jak pisze apostoł Paweł: ?Przeto mówienie językami to znak nie dla wierzących, ale dla niewierzących..? 1 Kor 14,22

A oto wersety Słowa Bożego pokazujące, że ludzie upadali, gdy Bóg manifestował swoją obecność:

2 Kronik 5,14 ? ?(?) tak iż kapłani nie mogli tam ustać, aby pełnić swoją służbę, z powodu tego obłoku, gdyż świątynię Bożą napełniła chwała Pana?.

Jn 18,6 ? ?Gdy więc im rzekł: Ja jestem, cofnęli się i padli na ziemię?.

Obj 1,17 ? ?Toteż gdy go ujrzałem, padłem do nóg jego jakby umarły. On zaś położył na mnie swoją prawicę i rzekł: Nie lękaj się, Jam jest pierwszy i ostatni?.

Mt 17,6 – ?A gdy to usłyszeli uczniowie, upadli na twarz swoją i zatrwożyli się bardzo?.

Dz. 9,3-4 ? ?I stało się w czasie drogi, że gdy się zbliżał do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba, a gdy padł na ziemię, usłyszał głos mówiący do niego: Saulu, Saulu, czemu mnie prześladujesz??.

Ez 3,23 ? ?Wstałem więc i wyszedłem na równinę, a oto stała tam chwała Pana taka, jak ta chwała, którą widziałem nad rzeką Kebar, i upadłem na twarz?.

Ez 44,4 ? ?Potem poprowadził mnie w kierunku bramy północnej przed front świątyni i spojrzałem, a oto chwała Pana wypełniała świątynię Pana i padłem na twarz?.

Biblia stwierdza wprost, że oni nie mogli ustać i upadli na ziemię, gdy objawiała się Boża obecność. Czytamy w tych wersetach, że niektórzy ?padli na twarz?, ale niektórzy ?cofnęli się i padli na ziemię? lub zwyczajnie – ?nie mogli tam ustać?. Kiedy czynili to z własnej woli, przejęci chwałą i obecnością Bożą, upadali świadomie i dobrowolnie na twarz (często czynimy to w modlitwie). Jednak czasem obecność Boża i jego namaszczenie może być tak mocne, że możemy być ?powaleni w Duchu? i  wtedy możemy upaść do przodu lub do tyłu.  Nie ma to większego znaczenia.
Czytamy w 2 Księdze Kronik 5,14 że ?oni nie mogli ustać?, gdy chwała Boża wypełniła świątynię. Mogli wiec upaść zarówno do przodu jak i do tyłu.
Musimy pozostawić to Bogu, dlaczego czasem ludzie upadają a czasem nie. Nie koncentrujemy się na zewnętrznych objawach, lecz na Bogu i Jego Słowie! Najważniejsza jest przemiana wewnętrzna człowieka ? jego serca i życia.

Obecność Boża jest uwalniana głównie przez wkładanie rąk. Gdy Bóg dotyka nas mocą swego Ducha wtedy możemy upaść do przodu lub do tyłu. Dzieje się to wtedy, gdy ktoś ?namaszczony? wkłada na nas ręce, a nawet bez wkładania rąk, gdy Bóg dotyka nas bezpośrednio.

Ta manifestacja Bożej mocy może przyjść nieraz bardzo łagodnie, ale czasem bardzo mocno i nie jesteśmy wtedy w stanie utrzymać się na nogach.

Czasem zdarza się, że ludzie upadają z własnej woli (bo chcą upaść). Czynią to z pobudek ?cielesnych?. Często są błędnie przekonani, że jeśli upadną, to coś więcej zyskają. Nie możemy jednak ?wylewać dziecka z kąpielą? i osądzać wszystko jako niepochodzące od Boga tylko dlatego, że ktoś reaguje ?cieleśnie?.

Co zatem się dzieje, gdy ludzie ?upadają w Duchu?? Czasami odczuwają wspaniały pokój, miłość, wytchnienie. Czasem dokonuje się zewnętrzne lub wewnętrzne uzdrowienie. Niektórzy mogą mieć wizje lub słowo od Pana dotyczące sytuacji, z którą On chce się rozprawić. Ludzie mogą tak ?odpoczywać? w Duchu kilka minut lub dłużej. Opinie ludzi, którzy doświadczyli tego fenomenu, zwykle są bardzo pozytywne.

Witold Kantorek

Jak otrzymać chrzest w Duchu Świętym?

Posted by admin On Październik - 27 - 2011 ADD COMMENTS

1. Opis.

Chrzest w Duchu Świętym polega na przykryciu, napełnieniu, zanurzeniu w Duchu Świętym. Jest czymś innym niż chrzest w wodzie. Czymś innym niż przyjęcie zbawienia lub nowe narodzenie, kiedy to przyjmujemy ducha synostwa i stajemy się synami i córkami Bożymi, gdyż Bóg zesłał Ducha Syna swego do naszych serc: ?A ponieważ jesteście synami, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze!? (Gal 4,6). (Przeczytaj również Rz 8,9 i 15). Wieczorem tej samej niedzieli, której został wzbudzony z martwych, Jezus ukazał się swoim uczniom zgromadzonym w sali za zamkniętymi drzwiami. Najpierw pokazał im swoje ręce i bok, a kiedy zobaczyli Jego rany, tchnął na nich i rzekł: ?Przyjmijcie Ducha Świętego?. Chociaż narodzili się na nowo i przyjęli już dar zbawienia oraz ducha synostwa. (Jn 20,20-22). Potem Jezus ukazywał się uczniom przez czterdzieści dni nauczając ich i mówiąc, że ześle na nich Obietnicę daną przez Ojca. Powiedział im też, by nie opuszczali Jerozolimy dopóki nie zostaną napełnieni mocą z wysokości. (Łk 24,49). W księdze Dziejów Apostolskich znajdujemy powtórzenie tego polecenia, gdzie ponadto Jezus wyjaśnia, że Jan wprawdzie chrzcił w wodzie, ale uczniowie wkrótce zostaną ochrzczeni w Duchu Świętym. (Dz 1,4-5, 8). Pan powiedział uczniom, że otrzymają moc, kiedy Duch Święty zstąpi na nich i będą Jego świadkami w Jerozolimie, w całej Judei i Samarii, i aż po krańce ziemi.

2. Cele chrztu w Duchu Świętym.

Podstawowym celem chrztu w Duchu Świętym jest uczynienie nas świadkami Jezusa Chrystusa. Potrzebujemy tego przeżycia uzdalniającego nas do głoszenia ewangelii z mocą, do uzdrawiania chorych i do wypędzania demonów. Chrzest w Duchu Świętym zawiera w sobie dar obcych języków polegający na mówieniu językiem, który nie jest nam osobiście znany. Kiedy modlimy się w obcych językach Duch Święty pomaga nam w naszych słabościach. Często nie wiemy jak powinniśmy się modlić, ale Duch Święty pomaga nam wstawiając się za nami w niewysłowionych westchnieniach. (Rz 8,26). Kiedy modlimy się w językach, wówczas modli się nasz duch: ?Bo jeśli się modlę, mówiąc językami, duch mój się modli, ale rozum mój tego nie przyswaja? (1Kor 14,14). Biblia powiada, że Bóg jest duchem i ci, którzy uwielbiają Boga, powinni Go chwalić w duchu i w prawdzie. (Jn 4,23-24). Uwielbianie Boga w duchu i w prawdzie staje się możliwe jedynie wtedy, gdy jesteśmy ochrzczeni w Duchu Świętym i mówimy w obcych językach.

3. Kto jest chrzcicielem w Duchu Świętym?

Każda spośród czterech ewangelii zgodnie świadczą, że Jezus jest chrzcicielem w Duchu Świętym. (Mt 3,11; Mk 1,8; Łk 3,16; Jn 1,33).

4. Gdzie Jezus teraz przebywa?

Jezus siedzi na prawicy Boga dysponując otrzymaną od Ojca Obietnicą Ducha Świętego i wylewając tę obietnicę na wszystkich pragnących. ?Wywyższony tedy prawicą Bożą i otrzymawszy od Ojca obietnicę Ducha Świętego, sprawił to, co wy teraz widzicie i słyszycie? (Dz 2,33). Jest to spełnienie proroctwa wypowiedzianego przez proroka Joela w Starym Testamencie: ?A potem wyleję mojego Ducha na wszelkie ciało, i wasi synowie i wasze córki prorokować będą, wasi starcy będą śnili, a wasi młodzieńcy będą mieli widzenia. Także na sługi i służebnice wyleję w owych dniach mojego Ducha? (Joel 3,1-2). Joel prorokował, że w ostatecznych dniach Bóg będzie wylewał swego Ducha na wszelkie ciało, nasi synowie i córki będą prorokować, nasi młodzieńcy mieć będą wizje, a starcy śnić będą sny. (Dz 2,17-18).

5. Gdzie takie przeżycie miało miejsce po raz pierwszy?

Uczniowie widzieli, jak Jezus został uniesiony w górę i jak o0błok zabiera Go sprzed ich oczu. Ich grono liczące około 120 osób czuwało i oczekiwało przez dalsze dziesięć dni w Jerozolimie modląc się razem w całkowitej jedności. Po dziesięciu dniach było tam święto Pięćdziesiątnicy. Kiedy tego dnia oczekiwali razem, z nieba nadszedł szum jakby potężnego wiatru i wypełnił cały dom, gdzie siedzieli. Na każdym z nich ukazały się rozdzielone języki jakby z ognia i usiadły na nich. Wtedy zostali oni wszyscy wypełnieni Duchem Świętym i zaczęli mówić w innych językach, tak jak Duch Święty im poddawał. (Dz 2,2-4). Gdy ten szum powstał, mnóstwo ludzi przebywających na święcie w Jerozolimie zbiegło się razem do tego miejsca. Byli oni różnej narodowości i ku swemu zdziwieniu usłyszeli jak uczniowie w ich językach mówią o cudownych dziełach Bożych, chociaż wcale tych języków wcześnie nie znali. Niektórzy zaczęli się naśmiewać z tego, ale inni uwierzyli, że nastąpiło wypełnienie Bożej obietnicy, jaką dał On przez proroka Joela, jak to czytaliśmy już wcześniej.

6. Czy w innych miejscach Nowego Testamentu spotykamy się z występowaniem takiego przeżycia?

Tak. Gdy Filip udał się do miasta Samarii i głosił im Chrystusa, działo się wiele cudów i wielu ludzi zostało ochrzczonych w imię Jezusa. Później przybyli Apostołowie i gdy wkładali na nich ręce, Duch Święty wypełnił tych ludzi. Szymon czarnoksiężnik był tak zadziwiony widząc dar Ducha Świętego, że chciał kupić ten dar. (Dz 8,14-19). Ponownie, w domu setnika Korneliusza, Duch Święty napełnił zebranych tam pogan i mówili językami. (Dz 10,44-46). W Efezie Paweł spotkał niektórych uczniów Jana Chrzciciela i opowiedział im o Jezusie Chrystusie. Potem zostali oni ochrzczeni w imię Pana Jezusa, a gdy Paweł włożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich i mówili językami i prorokowali. (Dz 19,1-6).

7. Czy to przeżycie jest także dla mnie?

Tak, to przeżycie jest dla każdego, kto uwierzy w swoim sercu i wyzna swoimi ustami, że Jezus Chrystus został wzbudzony z martwych.

8. Jak mam przyjąć to przeżycie?

Tak jak zbawienie, jest to dar od Boga. Jeżeli wystarczy uwierzyć, aby przyjąć dar zbawienia, wystarczy też uwierzyć, aby zostać ochrzczonym w Duchu Świętym i przyjąć dar języków.

9. Czy mam oczekiwać na to przeżycie?

Niekoniecznie. Jest to dar od Boga. Jeżeli twoje serce jest prawidłowo nakierowane na Niego, On da ci to teraz. (Łk 11,9-13).

10. Czy mogą być jakieś przeszkody uniemożliwiające mi przyjęcie tego przeżycia?

Tak.  Oto co może być przeszkodą:

Niewyznany grzech.

Brak prawdziwego upamiętania.

Nieprzebaczenie w sercu.

Powiązanie z czarami i okultyzmem. Zachodzi potrzeba odcięcia się od powiązań naszych rodziców i przodków. Dotyczy to także udziału w tajnych stowarzyszeniach takich jak loża masońska i druidzi.

Złe nastawienie do innych ludzi, np. brak szacunku dla rodziców.

Niewiara i zwątpienie.

Lęk.

Blokada umysłu.

Zła doktryna (np. że nie dotyczy to czasów obecnych).
Świecki humanizm. Jest to filozofia stojąca za współczesnym systemem edukacyjnym i większością naszych systemów politycznych. Naucza on, że człowiek powinien zależeć od samego siebie, a nie od Boga. Człowiek, a nie Bóg jest w centrum.

11. Jak prosić o chrzest w Duchu Świętym?

a) Uklęknij przed Panem, wyznaj wszystkie swoje grzechy i przyjmij Boże przebaczenie.

b) Wyznaj Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela.

c) Pozwól Duchowi Świętemu przypomnieć ci każdą dziedzinę powiązań z okultyzmem zarówno twoich jak też twoich rodziców i przodków. Wyrzeknij się tych powiązań w imieniu Jezusa.

d) Wierz w swoim sercu, że Słowo Boże jest absolutną prawdą, i że Bóg zgodnie z twoją wiarą, poprzez Jezusa Chrystusa obdarzy cię tym wielkim błogosławieństwem.

e) Módl się prostymi słowami np.: ?Drogi Ojcze niebiański, w imieniu Jezusa Chrystusa wyrzekam się wszystkich moich grzechów (nazwij te grzechy), a szczególnie wyrzekam się powiązań z czarami i okultyzmem moich własnych jak tez moich rodziców i przodków. Odrzucam lęk i niewiarę a także każdą blokadę mojego umysłu. Proszę cię, Panie Jezu, ochrzcij mnie w Duchu Świętym?.

12. Jak przyjąć?

Możesz stać lub klęczeć. Dobrze jest zamknąć oczy i rozmyślać o Jezusie siedzącym po prawicy Bożej, gotowym wylać na nas Obietnicę Ojca. Kiedy cicho oczekujemy na Niego i pozwalamy Mu tego dokonać, zaczynamy odczuwać pokój Boży. Nie powinniśmy wsłuchiwać się w to co mówimy, ale pozwolić Bogu dać nam nowy język. Wtedy to odkryjemy, że z głębi naszej istoty płyną rzeki żywej wody słów, tak jak Duch Święty nam pomoże. ?Ale kto napije się wody, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku żywotowi wiecznemu? (Jn 4,14). Klęcząc i modląc się do Boga przez Jezusa Chrystusa, powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że w głębi naszego serca Duch Święty rozbudzi nas stosownie do tego jak Mu na to pozwolimy. On przyjdzie jak rzeka na nasz język i pomoże nam mówić w nowym języku.

13. Musimy coś zrobić.

Bóg nie będzie nas do niczego przymuszał. Zgodnie z naszym oczekiwaniem na otrzymanie daru języków, towarzyszącemu chrztowi w Duchu Świętym, bądźmy jak małe dziecko. Otwórzmy usta i wypowiadajmy słowa. Je4żeli to konieczne możemy zacząć słowami, które sami utworzymy. Gdy tak uczynimy, zależność pomiędzy naszym umysłem a językiem ustąpi i nasz umysł przestanie kontrolować wszystkie słowa pojawiające się na języku. Gdy staniemy się jak małe dziecko, jak głupi ze względu na Jezusa wydając dziecięce dźwięki i utrzymując nasze serca prosto nakierowane na Boga, Duch Święty napełni nasz język obdarzając nas darem nowego języka.

14. Czy powinienem oczekiwać, że od razu będę mówić innymi językami?

Tak, powinieneś spodziewać się, że od razu będziesz mówić językami, ponieważ jest to dar od Boga. Jednakże wielu ludzi ze wstydliwości albo z innych powodów nie przyjmuje tego daru od razu. Dlatego jest dobrze jest wówczas odejść i samemu czekać na Pana zgodnie z powyższymi wskazówkami. Gdy tak zrobisz, zobaczysz, że Bóg obdarzy cię cudownym językiem. Na początku mogą to być dźwięki niezbyt dobrze brzmiące w twoich uszach, ale nie martw się z tego powodu.

15. Praktykowanie daru.

Jest to niezbędne, abyś kontynuował praktykowanie daru każdego dnia, aż oswoisz się z twoim nowym językiem. Szatan będzie próbował ci wmawiać, że to twój umysł wszystkim kieruje, względnie, że wcale nie przyjąłeś daru. Pamiętaj, że on jest kłamcą i oszustem. Ufaj Panu. Wkrótce przekonasz się, że rzeki wody żywej popłyną z twojego wnętrza i będziesz płynnie posługiwał się tym nowym językiem. Gdy nie będziesz wiedział jak modlić się rozumem, będziesz mógł teraz modlić się prosto do Boga w duchu. Już nigdy więcej nie będziesz ograniczony w modlitwie poprzez myśli przechodzące przez twój naturalny rozum. Gdy modlisz się w językach, z pomocą Ducha Świętego jesteś w stanie modlić się do Boga w znacznie szerszym wymiarze.

16. Czy potrzebuję włożenia na mnie rąk, by otrzymać chrzest w Duchu Świętym?

Niekoniecznie. Wielu doświadczyło tego przeżycia w prostej modlitwie w ich własnej sypialni lub gdziekolwiek. Niektórzy po prostu otrzymali ten chrzest jako suwerenny dar od Boga. Jednakże większość ludzi potrzebuje zachęty od drugich i dlatego jest dobrze, gdy inni wierzący włożą na ciebie ręce, byś przyjął ten dar. Kiedykolwiek ktoś wkłada na ciebie ręce zabiegaj o przykrycie krwią Jezusa Chrystusa, aby być pewnym, że nie dojdzie przy tym do przepływu żadnego obciążenia.

17. Czy mogę się modlić w tej sprawie więcej niż jeden raz?

Tak. Jak długo mamy wiarę w sercu i jesteśmy czynni w tej wierze, nie ma powodu dlaczego nie mielibyśmy modlić się szereg razy, jeżeli nie otrzymaliśmy pełnego daru języków za pierwszym razem. Jednakże zawsze musimy czynić to w wierze, bo wszystko to, co nie wypływa z wiary jest grzechem. ?Albowiem cokolwiek nie jest z wiary, grzechem jest? (Rz 14,23) [wg Biblii Gdańskiej]. Powinniśmy spodziewać się otrzymania, wierzyć, że otrzymamy i zgodnie z tą wiarą postępować.

18. Powtarzające się słowa.

Czasami wierzący pragnący chrztu w Duchu Świętym i daru języków skupiają uwagę na pierwszych słowach jakie wypowiedzieli i w chęci ich zachowania powtarzają je. Potem dzieje się tak, że to samo powtarzają ciągle na nowo. Gdy tak się dzieje z nami, powinniśmy zatrzymać się w tym i zacząć formować nowe słowa naszymi ustami pozwalając Duchowi Świętemu namaścić nasze usta i wypełnić je nieznanym językiem.

19. Czy potrzebuję być ochrzczony w wodzie zanim otrzymam chrzest w Duchu Świętym?

Niekoniecznie. Chociaż chrzest w wodzie powinien być następstwem uznania Jezusa Chrystusa jako naszego Pana i Zbawiciela, Bóg może ochrzcić nas w Duchu Świętym zaraz na początku drogi zbawienia. ?A gdy Piotr jeszcze mówił te słowa, zstąpił Duch Święty na wszystkich słuchających tej mowy. I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy z Piotrem przyszli, że i na pogan został wylany dar Ducha Świętego; słyszeli ich bowiem, jak mówili językami i wielbili Boga? (Dz 10,44-46).

20. Czy wszyscy wierzący mówią językami?

Nie. Jest wielu szczerych, biblijnie wierzących chrześcijan, którzy nie mówią językami, a są na drodze do Nieba. Musimy pamiętać, że dar języków jest darem i nie wszyscy wierzący chcą go otrzymać. Może to wynikać z różnych powodów, wliczając nauczanie w ich Kościele itp. Ci, którzy decydują się przyjąć ten dar od Pana powinni zachować życzliwe i pełne miłości nastawienie względem innych wierzących. Fakt przyjęcia daru języków nie czyni nas lepszymi od innych ludzi. Pamiętajmy, że wolą Bożą nie jest ocenianie nas poprzez dary, które nam daje, tylko przez owoc Ducha Świętego w naszym życiu, czyli: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość. (Gal 5,22-23). Na podstawie moich piętnastoletnich doświadczeń dochodzę do wniosku, że ci, którzy pragną i szukają chrztu w Duchu Świętym oraz daru języków z całego swojego serca, zawsze otrzymują ten dar, gdy są właściwie poprowadzeni. Z osobistych doświadczeń wysnuwam też wniosek, że kiedy ludzie doświadczają tego daru języków, wówczas następuje uwolnienie ich ducha w stosunku do Boga, a także większa otwartość w ich relacji z Panem.

Podsumowanie.

Przez cały czas musimy miłować Boga i Jezusa Chrystusa i być Mu posłuszni oraz miłować jedni drugich. Bóg oferuje nam dary duchowe. W oparciu o moje osobiste doświadczenia jestem przekonany, że powinniśmy pilnie o nie zabiegać. Święty Paweł powiada: ?Dążcie do miłości i pragnijcie darów duchowych?. (1Kor 14,1).

Moje świadectwo.

Kiedy piętnaście lat temu zostałem ochrzczony w Duchu Świętym i otrzymałem dar języków, moja żona i czwórka moich dzieci doświadczyła tego w tym samym czasie. Nasze małżeństwo zostało natychmiast uleczone jak również moje relacje z moimi dziećmi. Duch Święty od razu przekonał mnie i moją żonę, że potrzebujemy zapoczątkować spotkania modlitewne w naszym domu. W ciągu kolejnych ośmiu lat nasze grono rosło każdego tygodnia aż doszło do kilkuset osób. Poprzez te lata wiele tysięcy osób zostało zbawionych, uzdrowionych i ochrzczonych w Duchu Świętym. Przez wiele lat usługiwałem w ponad stu spotkaniach w ciągu roku, przeprowadzając wiele ewangelizacji w szeregu krajów. Nie mógłbym tego dokonać bez mocy Ducha Świętego w moim życiu, a szczególnie bez chrztu w Duchu Świętym. Moje życie modlitewne zostało całkowicie zmienione, gdy mogłem zacząć modlić się do Boga pomijając mój naturalny rozum z pomocą Ducha Świętego. Wiem, że nigdy nie mógłbym pełnić tej służby, która otrzymałem od Pana, bez chrztu w Duchu Świętym i daru mówienia innymi językami.

Bill Subritzky

przekład z języka angielskiego: M. Biernacki.
Tytuł oryginału: ?How to receive the baptizm with the Holy Spirit?
Dove Ministries Ltd. New Zeland 1986

Zawsze gotowi !

Posted by admin On Maj - 11 - 2010 ADD COMMENTS

Nasza wiara rośnie dzięki Słowu Bożemu. Jezus powiedział: „Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli”-  Słowo Boże Jest prawdą, która ma moc zmienić nasze życie. Grzech panuje powszechnie i zniewala ludzi – młodych i starszych! Bóg chce nas wyzwolić z niewoli grzechu i potępienia. Możemy być wolni w Chrystusie. Prawda oparta na Słowie Bożym wyzwala. Jezus jest uosobieniem prawdy. Kiedy szukamy prawdy, On mówi : „Ja jestem prawdą!” Jn 14,6. Prawdziwe życie jest w Chrystusie – On jest życiem. Kto ma Syna Bożego ma życie wieczne! Kto nie ma Syna Bożego, nie ma życia wiecznego 1Jn 5,12.

Musimy znać sens i cel życia, wiedzieć gdzie zmierzamy, skąd przychodzimy i dokąd idziemy! Jezus toruje nam drogę, podążamy za nim – On jest drogą! Jesteśmy zawsze tam, gdzie On – będziemy z Nim na wieki. On przyjdzie znów i weźmie nas do siebie.  Zasiądziemy przy nim jako Jego oblubienica. On przygotowuje nas na swoje spotkanie i chce mieć małżonkę piękną.

Są to wieczne wartości, które zdobywamy przez wiarę płynącą z serca. Wiary nie można ograniczyć do rozumu. Nie wystarczy sama wiedza. Wiara powinna wypływać z serca, musi stać się naszą pasją.


Pierwsi chrześcijanie mieli taką wiarę – podziwiamy ich za to! Często stawali przed wyborem „albo wyrzekniecie się  Chrystusa, albo rzucimy was lwom na pożarcie” – Co byś zrobił na ich miejscu?  Na pewno czytaliśmy książkę lub oglądaliśmy film  „Quo Vadis” gdzie znajdujemy takie sytuacje.  Jakże wielka musiała być ich wiara, że nie zaparli się, byli gotowi oddać życie za wiarę w Chrystusa. To nie jest fanatyzm lecz żywa prawdziwa wiara, która sprawia, że człowiek jest gotów poświęcić swoje życie dla Pana. Uczynić Go celem i sensem życia. Dzisiaj także są męczennicy dla Chrystusa! Modlimy się o tych, którzy cierpią prześladowanie. Modlimy się za prześladowany kościół, cierpiący w wielu krajach.


Bracie i siostro, będzie taki czas, kiedy Chrystus przyjdzie wtedy prawdziwi wierzący, gorliwi, pełni Ducha Świętego, oczekujący z pragnieniem i tęsknotą na Pana zostaną zabrani na Jego spotkanie. Jednak wielu spotka się z rozczarowaniem, gdyż nie są na to gotowi. Oni nie mają Ducha Świętego i nie naśladują Chrystusa -  pozostaną tutaj na ziemi na wielki ucisk.

Porwanie kościoła spowoduje zniknięcie milionów ludzi na ziemi, jednocześnie wywoła straszną panikę na świecie. Chrześcijaństwo zostanie zabronione jako bardzo niebezpieczna religia, która powoduje „znikanie ludzi”.  Wszystkich, którzy będą chcieli wyznawać Chrystusa będzie się karać śmiercią.  Czy jest jeszcze jakaś szansa dla tych którzy pozostaną? Może dzieci rodziców wierzących, którzy słyszeli setki razy: „Przyjdź do Jezusa”, „Przyjmij Chrystusa”. Przypomną sobie: Tak, mój ojciec i matka mówili prawdę. Będą wspominać głoszone Słowo Boże, będą chcieli być zbawieni. Czy mają jeszcze szansę?

Bóg jest miłosierny, Boża łaska jest wielka. Wierzę, że będą mieli jakąś szansę, ale z wielkimi trudnościami. Jeśli przyznają się do Chrystusa, będą  mogli przepłacić to życiem. Nie odkładaj tego na później  – pokutuj, uwierz, przyjmij Go przez wiarę do swojego serca i życia dzisiaj, teraz!

Ostatnio, cały świat zaszokowała wiadomość o strasznym trzęsieniu ziemi na Haiti. Ponad 200 tysięcy zabitych! Wszędzie straszne widoki – sterty trupów: młodych, starszych, kobiety, mężczyźni i dzieci. Ci którzy przeżyli, są ranni, narażeni na różne choroby. Szacuje się, że  liczba poszkodowanych dojdzie do 300 tysięcy. To jest straszna klęska. Wielu mówi: „musieli mocno  nagrzeszyć, że Pan Bóg ich tak pokarał”.

Czy myślicie, że oni byli większymi grzesznikami niż inni? Musimy spojrzeć na to z Bożego punktu widzenia. Często, jeśli komuś się coś przydarzy (jakieś nieszczęście), ludzie mówią: „Pan Bóg go pokarał za grzechy”. Czy rzeczywiście, trzęsienia ziemi i inne kataklizmy są karą Bożą za grzechy, a co z niewinnymi dziećmi i naśladowcami Chrystusa, którzy również ucierpieli?

Bóg, jest Bogiem miłości! Zobaczmy jak to wytłumaczył Jezus. Czytajmy ewangelię Łukasza 13; 1-5:

„ W tym samym czasie przybyli do niego niektórzy z wiadomością o Galilejczykach, których krew Piłat pomieszał z ich ofiarami. I odpowiadając, rzekł do nich: czy myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż wszyscy inni Galilejczycy, że tak ucierpieli?. Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeżeli się nie opamiętacie, wszyscy podobnie poginiecie. Albo czy myślicie, że owych osiemnastu, na których upadła wieża przy Syloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż wszyscy ludzie zamieszkujący Jerozolimę? Oto jest odpowiedź Jezusa na tę kwestię.


Dzisiaj możemy także zapytać: „Czy myślicie, że ci Haitańczycy którzy zginęli, byli większymi grzesznikami niż ludzie w Polsce, w Ameryce czy gdzieś indziej?”. Wiemy, że tak nie jest.  Wielu ludzi ma błędny pojęcie o  Bogu i jego woli, nie rozumieją Bożego działania.  Oni mówią: „Nic nie dzieje się bez woli Bożej” Twierdzą, że cokolwiek się stanie jest Bożą wolą… Często słyszymy: „widocznie taka była Boża wola.” Gdyby tak było, to wszystko co dzieje się na tej ziemi, musiało by być Bożą wolą. Odpowiedź jest szokująca – większość rzeczy, które dzieją się na tym świecie, nie jest Bożą wolą! Powiem więcej – niewiele z tego co dzieje się na tym grzesznym, złym i  upadłym świecie jest wolą Bożą.


Jak to możliwe? Czy Pan Bóg stracił kontrolę i  panowanie nad  światem? Czy wszystko wymknęło się  spod Bożej kontroli? Z całą pewnością tak nie jest. Możemy powiedzieć na podstawie Słowa Bożego, że Bóg wie o wszystkim co się dzieje na tej ziemi i ostatecznie nic nie stanie się bez woli Bożej. Teraz żyjemy w okresie władzy i rządów człowieka, który przekazał władzę szatanowi  przez grzech, bunt i nieposłuszeństwo. Dlatego ponosi tego konsekwencje, gdyż za złem stoi szatan. To On wprowadza całe zło i zamieszanie na tym świecie. Można powiedzieć, że jest to co się dzieje jest zaledwie dopustem Bożym… Taki stan rzeczy Bóg będzie tolerował do pewnego czasu.   Modlimy się: : „Niech będzie wola Twoja jako jest w niebie, tak i na ziemi”. To znaczy, że dobrowolnie poddajemy się Jego woli  i panowaniu, mówimy:  „Niech będzie wola Twoja w moim życiu, w moich planach, w  myślach i pragnieniach itd..”. Bóg nas nie zmusza do niczego, gdyż szanuje naszą wolę. Człowiek może być zbawiony pod warunkiem, że tego chce – każdy ma swój własny wybór.

To nie jest tak, że ci ludzie poginęli, bo sobie na to zasłużyli. Wiele rzeczy, które się dzieją na tej ziemi, jest czystym przypadkiem - są ogólną konsekwencją upadku człowieka w grzech. Gdyby Chrystus rzeczywiście  przejął całkowitą władzę na ziemi, nad wszystkimi ludźmi i wszystkimi sprawami, to na ziemi byłby raj. Wszędzie panowałby pokój, miłość i radość. Wszyscy ludzie żyliby w pokoju i dobrobycie, nie byłoby wojen, przemocy i chorób, wszędzie panowałaby sprawiedliwość. Tak się kiedyś stanie gdy On powróci. Słowa Jezusa „Jeśli się nie opamiętajcie, wszyscy jednakowo poginiecie”, znaczą: Bądźcie zawsze gotowi, bądźcie sprawiedliwi,  czuwajcie, żyjcie dla Boga, ponieważ, każdy z nas w każdej chwili może stracić swoje życie i odejść z tej ziemi”.

Nawet wierzących dotykają nieszczęścia. Różne towarzystwa ubezpieczeniowe, zachęcają do ubezpieczenia się na życie, od wypadków, od choroby itd. Najważniejsze jednak jest abyśmy ubezpieczyli się przed ogniem piekielnym. Zaufaj Jezusowi, ubezpiecz się przed potępieniem i zgubą wieczną. Oddaj swe życie Jezusowi! Powiedz: „Panie, nie ja, lecz Ty, nie moja lecz Twoja wola, poddaję Ci moje życie, bądź Panem i królem mojego życia. Chce Ci służyć i kochać Cię całym sercem”. Wówczas Duch Święty przyjdzie i zmieni nasze serce, otrzymamy nowe życie,  pokój i radość –  właśnie to jest najlepsze i najważniejsze ubezpieczenie. Cokolwiek by się stało, idziemy do Pana – jesteśmy zbawieni. Człowiek wierzący, gdy umiera, nadal zachowuje świadomość, idzie bezpośrednio do Boga, by przebywać  w chwale i obecności Bożej. Już teraz tutaj na ziemi możemy mieć pewność i radość zbawienia, które jest Bożym darem z łaski przez wiarę.


Czytamy dalej Łukasza  13,22 „I obchodził miasta i wioski, nauczając, i zdążał w kierunku do Jerozolimy . I rzekł ktoś do niego: Panie, czy tylko niewielu będzie zbawionych? On zaś rzekł do nich: Starajcie się wejść przez wąska bramę, gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, ale nie będą mogli.


To podobieństwo, uczy nas, że teraz jest czas łaski i dzień zbawienia. Jezus obchodził miasta i wioski, przyszedł z misją ratowania duszy człowieka, ratowania zgubionych owiec. Gdy tak nauczał, ktoś zapytał: Czy tylko niewielu będzie zbawionych?”. Jezus stawia warunki zbawienia – wzywał ludzi do uniżenia się, pokuty i wiary.

Czytamy w Ewangelii Łukasza 14,25-27: „I szły za nim liczne tłumy, a On obejrzał się i powiedział: „ Jeśli kto przychodzi do mnie a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, żony, dzieci, braci, sióstr a nawet życia swego, nie może być uczniem moim”. „Kto nie dźwiga krzyża swego a idzie za mną, nie może być uczniem moim”. Sens jest taki: miłość do Chrystusa musi wszystko przewyższać!  Tylko ci mogą być Jego uczniami, którzy są gotowi w taki sposób oddać Jemu swoje życie, kochają Go z całego serca, z całej myśli, z całej duszy i z całej siły.

Nawet gdy jakaś bliska osoba stawia cię przed wyborem: „albo ja, albo Chrystus”. Musisz podjąć decyzję i zapłacić cenę naśladowania Chrystusa. Wielu pod wpływem emocji lub łez żony, zaparło się wiary, odeszło, zrezygnowało. Ale inni powiedzieli: „rób co chcesz, ja się nie wyrzeknę Chrystusa. On jest moim Panem, moim Królem, On jest najważniejszy”. Jeżeli tak postąpisz, wkrótce twoja żona i bliscy  nawrócą się i przyjmą Chrystusa.  Więzy rodzinne są silne, jednak te duchowe są silniejsze, gdyż są wieczne.

A zatem, czy tylko niewielu będzie zbawionych? Słowo Boże nie mówi nam dokładnej liczby zbawionych lecz podaje nam warunki. Mówi: „starajcie się wejść przez ciasną bramę”. Niektórzy ludzie nigdy nie będą zbawieni, bo nigdy nie zatroszczyli się o to. Musisz szukać, pragnąć, chcieć!  Wielu rodziców chciałoby na siłę zbawić swoje dzieci, gdy one same nie wykazują zainteresowania. Módlmy się za nimi aby podjęli decyzję przejścia przez „wąską bramę”,  to się wiąże z ograniczeniami i wyrzeczeniem się rzeczy które nie podobają się Bogu. Rezygnujemy z nich na rzecz Bożej woli i Jego Słowa.


Pokuta oznacza, że zrzucasz z siebie ciężar grzechów, ciężar trosk. Wszystko zrzucasz u stóp Pana, przechodzisz bez bagażu przez tę bramę i stajesz na wąskiej drodze. Jezus powiedział do tych, którzy szli za  Nim: „Kto się nie zaprze samego siebie  i nie weźmie krzyża swego, nie może być uczniem moim”. To znaczy, że Boża wola musi być nadrzędna w naszym życiu. Mówimy: „Panie nie co ja, ale co Ty chcesz!  Wszystko w naszym życiu, musi być poddane Twojej woli, Twoim planom, Twoim celom.

Krzyż, to nic miłego. Krzyż to narzędzie hańby, krzyż to śmierć. Chodzi tutaj o gotowość wzięcia na siebie cierpienia, prześladowania ze względu na Chrystusa. „Gdy zwiastujesz Chrystusa, dzielisz  się swoim świadectwem, a ludzie prześladują cię, naśmiewają się i  szydzą z ciebie – to jest właśnie krzyż który masz brać na siebie.


„Wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, ale nie będą mogli” – Mamy do dyspozycji ograniczony czas. Teraz jest czas łaski, teraz jest czas zbawienia aby wejść przez ciasną bramę. Przyjdzie taki czas, że te drzwi zostaną zamknięte. „Co Bóg otworzy, tego nikt nie zamknie, ale co On zamknie, tego nikt nie otworzy” Obj 3,7. Gdy Bóg otworzył drzwi łaski,  ponad dwa tysiące lat temu, nikt nie mógł je zamknąć pomimo prześladowań i cierpień wielu wierzących chrześcijan. Kiedy jednak przyjdzie czas, że Pan zamknie te drzwi, nikt ich nie otworzy. Jezus powiedział: ” Wielu będzie stało na zewnątrz, będą pukać w bramy wołając: Panie otwórz, Panie ratuj nas, Panie wpuść nas!” Wtedy On wyjdzie do nich i zapyta: – „ A wy kim jesteście? Nie znam was. Skąd jesteście? Nie należycie do moich owiec”. Oni zapytają: „Panie, jak to? Przecież Ty byłeś u mnie gościem, razem jedliśmy,  razem spędzaliśmy czas, na naszych ulicach nauczałeś! Wówczas odpowie im: „Nigdy was nie znałem”… Łk 13,25-27

Do Chrystusa należą tylko ci, którzy osobiście oddali Jemu całe swoje serce i życie. Nie wystarczy słyszeć o Jezusie, nie wystarczy urodzić się w chrześcijańskiej rodzinie. Musisz osobiście podjąć stanowczą decyzję naśladowania Chrystusa.

Chrystus kierował te słowa  w pierwszej kolejności do Izraela, do tych którzy pierwsi otrzymali Boże Sowo, lecz nie uwierzyli w Chrystusa, zatwardzili swoje serca, nie przyjęli Go. Wielu z nich, będzie kiedyś chciało wejść:  „ I przyjdą, ze wschodu, z zachodu , z północy, z południa, z całego świata. Ujrzycie z daleka Abrahama, Izaaka, Jakuba wszystkich proroków w Królestwie Bożym, siebie zaś precz wyrzuconych na zewnątrz, w ciemności zewnętrzne.” Spotka ich gorzkie rozczarowanie.


Wielu stanie kiedyś przed Bogiem i powie – „Panie, co ja takiego zrobiłem?! A wtedy usłyszą : „Nie z powodu tego, co ty zrobiłeś ale  z powodu tego, czego nie zrobiłeś – zlekceważyłeś tak wielkie zbawienie, nie przyjąłeś Chrystusa jako swojego Pana  i Zbawiciela! Jeśli zlekceważymy Boże zbawienie, jeśli zlekceważymy Chrystusa, jeśli zlekceważymy oddanie jemu całego serca, całego życia i nie uznamy go swoim Panem i Zbawicielem to nic nam nie pomoże. Jezus wzywa: „ Przyjdźcie do mnie wszyscy, spracowani, obciążeni a Ja dam wam odpocznienie, ukojenie” Mt 11,28.


Czytajmy Izajasza 55,6: „Szukajcie Pana dopóki można Go znaleźć. Wzywajcie, dopóki jest blisko”.  Teraz jest czas, by Go znaleźć. Teraz jest czas  na pokutę. Jednak nadejdzie taki czas, że będzie już za późno – nadejdzie czas sądu i zagłady. Czy ci wszyscy Haitańczycy, którzy zginęli byli przygotowani? nie wiemy…  Ci którzy byli gotowi poszli na spotkanie Pana, pozostali nie. Jeśli człowiek umiera w grzechu, bez pokuty i wiary w Chrystusa, jest zgubiony na wieki, bez możliwości jakiejkolwiek zmiany.

Dlatego szukajcie Pana, dopóki można Go znaleźć. Bądź gorliwy i zdeterminowany. Nie bądź obojętny! Uczyń coś, zacznij wołać, módl się, otwórz swoje serce, proś o przebaczenie. Wówczas Jezus przyjdzie dotknie cię i zmieni. Wzywajcie Go dopóki jest blisko… Możemy Go łatwo znaleźć. On jest blisko każdego z nas.  Gdy mówimy o przybliżeniu się do Boga, to chodzi o przybliżenie duchowe, gdy upadają mury uprzedzenia i niewiary a zatwardziałe serce zostaje skruszone, gdy otwierają się nasze „duchowe oczy”. Przedtem byłeś duchowo  ślepy, jak śpiewamy w pieśni  „Cudowna Boża łaska ta, zbawiła z grzechów mnie. Zgubiony, nędzny byłem ja, lecz teraz cieszę się”. Ta łaska wlała Boży strach w kamienne serce me. I wtedy zobaczyłem ja, żem na przepaści dnie, lecz łaska podźwignęła mnie, i na przód wiedzie wciąż”. Każdy z nas kiedyś był ślepy duchowo! Chrystus otworzył nasze oczy.  Bądźmy gotowi, ponieważ różne nieszczęścia mogą się wydarzyć. Świat jest pełen niepokoju,  musimy się przygotować na przyjście Chrystusa.


Czytajmy dalej Izajasza: „ Niech bezbożny porzuci swoja drogę, a przestępca swoje zamysły, niech się nawróci do Pana aby się nad nim zlitował”. Tym właśnie jest pokuta. Porzucić złą drogę, porzucić grzech, porzucić nieposłuszeństwo, bunt i złe zamysły. „Niech nawróci się do Pana aby się nad nim zlitował. Do naszego Boga, gdyż jest hojny w odpuszczaniu”. Bóg ceni pokorę i uniżenie.

Zakon potępiał najlepszych. Nikt nie mógł sprostać jego wymaganiom. Łaska może podnieść i zbawić najgorszego. Lubię czytać świadectwa ludzi, którzy kiedyś byli grzesznikami ale dzięki łasce bożej zostali przemienieni. Boża łaska ich zmieniła, ich myślenie, ich pragnienia, dała im pewność zbawienia. I co mogą powiedzieć: „Komu wiele przebaczono, ten więcej miłuje”.

Narodziliśmy się na nowo z nasienia Słowa Bożego (wszystko rodzi się z nasienia). Nasienie Słowa Bożego jest posyłane do nasze życie, ono zmienia, przekształca, odradza nas. Wszystko się zmienia, pojawia się owoc: Iz 55,11 „Tak jest z moim Słowem, które wychodzi z moich ust; nie wraca do mnie puste lecz wykonuje moją wolę, spełnia pomyślnie to z czym je wysłałem”. Tam, gdzie była beznadziejność i smutek pojawia się pokój i radość.


Ojciec czeka. To nie ojciec syna marnotrawnego miał się zmienić (…..), ale syn marnotrawny. Ojciec czekał, od samego początku kiedy syn odszedł, ojciec był taki sam, cierpliwy, wierny, pełen miłości czekał. Kiedy syn przyszedł i rzucił się w ramiona ojca. Ojciec go objął i przyjął. Nasz Ojciec czeka, musimy podjąć tę decyzję: „ przychodzę tak, jakim jestem, moje  serce jest gotowe”. Nie ma wymówek, Bóg nie bierze ich pod uwagę „miej mnie za usprawiedliwionego”. Pamiętacie tę przypowieść? Wielka uczta, wielki pan, zaprasza: „przyjdźcie wszystko gotowe (….). Pierwszy z zaproszonych mówi: „nabyłem pole, muszę się nim zająć”; drugi: „żonę pojąłem, nie mam czasu”; trzeci mówi: „woły kupiłem, muszę się nimi zająć”. Każdy miał wymówkę.

Pan się rozgniewał i powiedział do swoich sług: „Żaden z nich nie będzie na tej uczcie. Idźcie na ulicę i zaproście ślepych, ułomnych, kalekich, chromych, niech przyjdą tutaj. Niech mój dom będzie pełny”. Bóg kocha wszystkich ludzi,  jednak nie zawsze najmądrzejsi,  najbogatsi garną się do Boga, lecz często:  słabi, mierni, przeciętni, biedni.  Apostoł Paweł pisał: „bracia, spójrzcie na siebie, zobaczcie kim jesteście. Niewielu jest bogatych, niewielu możnych, niewielu ma fortunę, wysokie stanowiska”. Ale to co u „świata” głupiego, wzgardzonego, to wybrał Bóg. On cię ceni,  przyjmuje,  obdarza duchowym bogactwem i mądrością. Nie oceniajmy się według standardów ludzkich, nie potępiajmy się i nie mówmy „jestem przegrany, jestem stracony”. Bóg widzi w nas wartość, ta wartość nie dotyczy tylko ciała, lecz ducha i duszy, które są wieczne. Zawsze to podkreślam, że wartość jednej duszy człowieka, przewyższa wartość całego świata. Dlatego, że jest wieczna a wszystko inne jest doczesne – tymczasowe.


Kiedy Chrystus przyjdzie znów, zostaną poruszone niebo i ziemia – wszystko co doczesne przeminie ale dusza i duch człowieka, będzie przebywać z Bogiem na wieki. Spójrz jak wielką  masz wartość. Ludzie, którzy nie znają tej wartości, pogardzają innymi ludźmi. Oceniają wszystko tylko w kategoriach materialnych, lecz ty masz wartość w oczach Bożych. Dlatego nie potępiaj się i nie pogardzaj sobą – jesteś bezpieczny w ramionach Bożej miłości.

Życie zostało nam wypożyczone na pewien czas, może 70-80-siąt, a może 100 lat. Jednak, czy wiesz co będzie potem? Będziesz musiał rozliczyć ze swego życia. Nie strać tej szansy, nie lekceważ swojego zbawienia! Nie ma większej straty jak utracić  życie wieczne! Tych, którzy kochali bardziej świat, grzech, pieniądze niż Boga spotka straszne rozczarowanie.  Natomiast ci, którzy zaparli się siebie, oddali życie w ręce Pana,  spotka błogosławieństwo – wieczne szczęście, wieczny pokój i wieczna radość! Wszystko co naj…, naj…, naj! To co jest poza zasięgiem ludzkiej wyobraźni – „czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, na rozum ludzki nie wstąpiło; to przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” 1Kor 2,9. Czy kochasz Boga z całego serca i jesteś gotowy na Jego spotkanie?

© Witold Kantorek